Szalony ekolog, słodki naiwniak, cudotwórca od niechcenia - franciszkanin o. dr Wit Chlondowski rozprawia się z trzema mitami, dotyczącymi św. Franciszka z Asyżu.
Mit 1
Szalony ekolog
Taki, co to pasie baranki, nie depcze po kwiatkach...
Kiedyś pomagaliśmy w kolędzie w pewnej parafii diecezjalnej. Byłem u pani, która miała pięć kotów. Ucieszyła się, że franciszkanin do niej przyszedł, bo przecież zwierzątka, ptaszki są najważniejsze... Ja na to: "Tak, tak, Franciszek kochał zwierzęta, ale na pierwszym miejscu zawsze był Pan Bóg - Stwórca, potem był drugi człowiek, a dopiero potem te zwierzęta". No i skończyła się miłość tej pani do mnie. Zrobiło się chłodno. Bo było jej trudno przyjąć taką kolejność.
Franciszek jest bardzo skoncentrowany na Jezusie. Bardzo skoncentrowany na Trójcy. Skoncentrowany na dziękczynieniu i uwielbieniu Ojca. Jak pisze Regułę, to co drugi rozdział zapisuje momenty uwielbienia, bo nie potrafi się opanować. Gdy mówi o Bogu, to po prostu uwielbia. Widzi we wszystkim Bożą chwałę i dlatego potrafi docenić piękno stworzenia, zatroszczyć się o nie, widzieć w nim brata i siostrę. Ale na pierwszym miejscu jest zawsze Bóg.
Mit 2
Słodki naiwniak
Taki wycięty z filmu Zefirellego...
Franciszek rzeczywiście chodził i śpiewał Bogu, spontanicznie uwielbiał Go. Przechodził w tej modlitwie na język francuski, język jego serca, język uwielbienia. Ale nie był człowiekiem naiwnym. Bardzo mocno stąpał po ziemi, ale z głową wpatrzoną w niebo. Widział mocno ludzką słabość, grzeszność. Nie udawał, że jej nie ma. Ale był tak wpatrzony w Boga, który jest Bogiem cudów, Bogiem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, że on też już nie widział rzeczy niemożliwych. To jest zachwycające we Franciszku, że nie bał się popłynąć do Maroka, do sułtana, choć trwała tam krucjata, ludzie się zabijali. On o tym wiedział. Wiedział, na co się pisze.
Mit 3
Cudotwórca od niechcenia
Franciszek miał pięć 40-dniowych postów w ciągu roku. Przez 200 dni w roku trwał na modlitwie w ciszy, a przez pozostałe ewangelizował. Widać tu pewną równowagę. Jeśli tyle czasu jest poświęcone na kontemplację, to głoszenie jest bardzo owocne. Towarzyszy mu mnóstwo cudów. Kiedy Tomasz z Celano spisywał jego pierwszą i drugą biografię, to musiał dopisać osobną księgę cudów. Tyle ich było! Za życia Franciszka i po śmierci. Uzdrowień, uwolnień...
Franciszek jest kontemplatykiem. Wie, że jeśli nie zadba o modlitwę, to nie będzie owoców. Nie będzie ich także, jeśli nie będzie głoszenia, ale bardziej głoszenia przykładem niż słowem.
o. dr Wit Chlondowski Roman Koszowski /Foto Gość