Coraz częściej i głośniej słychać głosy zaniepokojenia stanem naszej europejskiej cywilizacji, Coraz częściej też mówi się o kryzysie naszej kultury i schyłku demokracji, jaką znamy.
Pozwólcie więc proszę, że podzielę się dzisiaj lekturą książki, która nie dawno, dość przypadkiem wpadła mi w ręce. Mam na myśli „Nowe średniowiecze” Mikołaja Bierdiajewa.
Wikipedia pisze o nim tak: rosyjski filozof, zaliczany do największych myślicieli prawosławnych XX wieku. Zwolennik nadziei powszechnego zbawienia. Początkowo zajmował się Marksizm, później nawrócił się na chrześcijaństwo, któremu pozostał wierny do końca życia. Znany stał się dzięki myśli egzystencjalnej wychodzącej od człowieka do Boga, głęboko religijnej z jednej strony, z drugiej zaś otwartej na dialog z krytyką wiary i Kościoła. Zajmował go problem zła i absurd nienawiści świata do dobra; mękę Chrystusa interpretował, jako wejście Boga w najgłębszą warstwę człowieczeństwa, co pozwoliło mu sparafrazować kartezjańską figurę: „Cierpię, więc jestem”.
Przeczytałem tę książkę zdumiony, jak bardzo tezy i myśli Bierdiajewa pasują i opisują nasz dzisiejszy świat. Cytat pierwszy z brzegu: Mrok ogarnia Europę. Społeczeństwa europejskie wchodzą w okres starczej niemocy i zgrzybiałości. W tym zdaniu jakbym słyszał papieża Franciszka, który nazwał Europę bezpłodną babcią, za co zresztą spotkała Go lawina krytyki. A to zdanie: I może nadejść nowy okres chaosu, wędrówek ludów. Czyż to nie tego jesteśmy teraz świadkami? I dalej: W dziejach ludzkości nie istnieje postęp idący wzwyż w linii prostej, postęp, w który ludzie XIX wieku wierzyli tak mocno, że stał się ich religią. W dziejach społeczeństw i cywilizacji dają się zauważyć procesy organiczne zamykające w sobie okresy młodości, dojrzałości i zgrzybiałości, rozkwitu i upadku.
To prawda, uwierzyliśmy, że może i będzie już tylko lepiej, więcej, wygodniej zupełnie zapominając, że mogą też być porażki, kryzysy i niewygody. A jeśli przychodzą, a przychodzą, to zaskoczeni rwiemy w panice włosy z bezradności, bo wszystko nam się wali niemal jakby świat się walił, no i wpadamy w depresje.
Pisze też Bierdiajew tak: Czasy nowożytne zrozumiały wolność, jako indywidualizm, jako formalne prawo każdego człowieka i każdej sfery kultury do samookreślenia się. Sam proces nowożytnej historii rozumiany był, jako wyzwolenia. Ale wyzwolenia, od czego i wyzwolenia w imię, czego? (…) W czyje imię miało dokonać się to wyzwolenie człowieka? W imię człowieka, w imię humanizmu, w imię swobody i szczęścia ludzkiego. (…) Nie można wyzwolić człowieka w imię swobody człowieka, nie może być sam człowiek celem człowieka.
Nie trzeba być specjalnie wnikliwym obserwatorem rzeczywiści, żeby nie zauważyć, a nawet nie poczuć, a może lepiej odczuć na własnej skórze tej i takiej logiki homo centryzmu.
Przeczytamy też, że humanizm, miast wzmocnić, osłabił człowieka. (…) Samoutwierdzając siebie, człowiek zgubił się w sobie. I kiedy w epoce Odrodzenia człowiek wchodził na widownię dziejów nowożytnych pełen wiary w siebie i swoje twórcze możliwości, kiedy myślał, że wszystko zależy od jego wiedzy, której granic ani kresu nie widział, to dziś odwrotnie, staje on w obliczu nowej, nieznanej epoki bez wiary i pewności, z głuchą trwogą wewnętrzną, zagubiony w chaosie prawd i nowych pojęć.
To prawda, że brzmi to bardzo pesymistycznie, żeby nie powiedzieć katastroficznie, ale trudno nie przyznać racji, bo co by tu nie rzec, coraz częściej czujemy, że gubimy się, a może nawet i jesteśmy gubieni, w chaosie prawd i nowych pojęć.
I na koniec jeszcze jeden cytat, który dla mnie jest kluczowy. Dziś – pisze Bierdiajew – zaczynamy rozumieć, że wszystko, co najlepsze i najpiękniejsze, znajduje się nie w przyszłości, ale w… wieczności. I w każdej przeszłości w stosunku do przyszłości zachodzi to samo. Przeszłość początek swój bierze z wieczności. Wieczność tworzy i przeszłość i przyszłość.
Może to ta starcza niemoc i zgrzybiałość, pokusa postępu idącego w linii prostej tylko wzwyż, wyzwolenia człowieka w imię swobody człowieka i zagubienie w chaosie prawd i nowych pojęć bierze się nie skądinąd, a tylko stąd, że zapominamy, a może już skutecznie zapomnieliśmy o wieczności?
A tak na marginesie, sporo pisze też Bierdiajew o demokracji i jej kryzysie, ale o tym to może przy innej okazji.