„Ósmy światowy kongres futurologiczny odbył się w Costaricanie” - tak zaczyna się jedna z powieści Stanisława Lema. Należy ona, jak zdecydowana większość twórczości wielkiego pisarza, do tzw. literatury science-fiction. XVII Ogólnopolski Zjazd Socjologiczny miał miejsce we Wrocławiu w drugiej dekadzie września, a zalecał się hasłem wywoławczym „Ja. My. Oni. Podmiotowość, tożsamość, przynależność”.
Co wiąże kongres futurologiczny ze zjazdem socjologicznym? No cóż, chyba to, że i futurologowie, i socjolodzy (a także socjolożki) mogą się mylić. I pewnie równie niechętnie się do swoich pomyłek przyznają. Futurolodzy patrzą w przyszłość - z nadzieją, albo i przerażeniem, to w zależności od tego, czy prognozują optymistycznie czy pesymistycznie. Socjologowie patrząc w przeszłość rozliczają się ze stawianych niegdyś diagnoz. Czynią to bardziej czy mniej chętnie – w zależności od trafności swoich spostrzeżeń i analiz. Na tym większą uwagę zasługują wyznania poczynione przez panią profesor Annę Gizę-Poleszczuk w niezwykle szczerej rozmowie z Krzysztofem Mazurem opublikowanej przez Klub Jagielloński. Powiada ona m.in. „Nie przewidzieliśmy żadnej z ważnych zmian ostatnich 30 lat, bo straciliśmy zdolność prawdziwej analizy socjologicznej. Prawdziwej, czyli całościowej, uwzględniającej szerszy kontekst, a nie tylko posługującej się kalkami z Zachodu. Niezmiernie szkodliwy jest również mechanizm >>prania opinii społecznych<<. Polega na tym, że sami kreujemy dyskurs publiczny, narzucając określone etykiety, by potem wmówić ludziom, że tak właśnie myślą. Analizowaliśmy to z grupą współpracowników dla roku 2009, gdy obchodziliśmy 20. rocznicę okrągłego stołu. W mediach jedna strona mówiła wówczas o >>umowie społecznej<<, druga o >>zmowie elit<<. W samym środku tej medialnej burzy CBOS zadał pytanie obywatelom: >>Czy Pani/Pana zadaniem okrągły stół był: (a) umową społeczną; (b) zmową elit?<<. To nazywam mechanizmem >>prania opinii społecznej<<. Najpierw kreujemy narrację, potem ją nagłaśniamy, a potem wmawiamy ludziom, że to są ich własne opinie”. Dla profesor Gizy-Poleszczuk: „Religijność Polaków pokazywana jest na /…/ łamach [„Gazety Wyborczej” jako główna zapora blokująca nas przed nowoczesnością. Stąd bierze się wielki entuzjazm dla wszystkich statystyk pokazujących postęp naszej sekularyzacji. A przecież – stwierdza pani profesor jednoznacznie - religia nie jest niewolą hamującą postęp, ale postawą etyczną, która ma być świadectwem takich wartości, jak miłość bliźniego, życzliwość czy współczucie. Religia jest zatem niezwykle istotnym >>klejem społecznym<< pozwalającym ludziom być wspaniałomyślnymi względem siebie. Bez takiej wspaniałomyślności wszelkie relacje międzyludzkie redukuje się do układu handlowego. Społeczeństwo przestaje wówczas istnieć. Dlatego aplikowana u nas teoria modernizacji, w której społeczeństwo tradycyjne wraz ze swoimi wartościami jest barierą dla nowoczesności, była absurdalna”. I dalej powiada profesor Giza-Poleszczuk: „Gdy ludzie po katastrofie smoleńskiej zaczęli zbierać się pod krzyżem na Krakowskim Przedmieściu, udzieliłam wywiadu dla >>Rzeczpospolitej<<, gdzie mówiłam, że to pełnoprawni obywatele, którzy chcą jakoś wyrazić swoją żałobę, a my ich formatujemy, z łatwością przylepiając nasze mentalne łatki. Nie przyniosło to żadnego efektu. Osoby pod krzyżem stały się moherowymi beretami i koniec. Tak chyba musi być w świecie medialnym podzielonym na dwa zwalczające się obozy. Media żyją tym podziałem, który jest racją ich istnienia”. I jeszcze: dalej: profesor Anna Giza-Poleszczuk: „/…/ myśmy [socjologowie i socjolożki] nie chcieli być tylko biernymi obserwatorami transformacji 1989 r. Uważaliśmy, że naszym oczywistym obowiązkiem jest nie tylko opisać modernizację, ale aktywnie ją poprzeć, tak jak wcześniej popierało się Solidarność. Dlatego jako socjologowie byliśmy jednymi z gorętszych promotorów nowego środkowoeuropejskiego ładu. Wszystkie te idee zachodnie – jak merytokracja, postindustrializm czy teorie rozwoju – były wówczas przez nas bezkrytycznie przyjmowane, bo przyszły do nas z innego, lepszego świata. Stanowiły oczywistą przeciwwagę dla socjalizmu, więc musiały być dobre”. Piotr Gociek w książce [zatytułowanej] „Pogrobowcy” zastanawia się nad problemem braku zrozumienia ludzi o innych poglądach – i cytuje pewną inną znaną socjolożkę, profesor Mirosławę Grabowską, która podsumowując wyniki sondażu niezgodnego z jej widzeniem świata i Polski powiada, że ona tych postaw, które prezentują respondenci po prostu nie rozumie. No cóż, to może zamiast przykładać do polskiej rzeczywistości kalki modnych teorii i dziwić się, że nic nie pasuje, warto przynajmniej próbować zrozumieć innych, to jest ludzi o innych poglądach, wyznających inne wartości, inaczej rozumiejących swe żywotne interesy. Dzisiaj zdaje się to potrzebne zwłaszcza w tym przypadku, kiedy ci inni pochodzą z „tego kraju” i w uczonych tekstach nie są innymi pisanymi z wielkiej litery.