Potem przystąpił, dotknął się mar… Łk 7, 14
Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego – jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta.
Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz». Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» A zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce.
Wszystkich zaś ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: «Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój». I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.
Ewangelia z komentarzem. Słowa najważniejsze rozważa Magdalena JóźwikPotem przystąpił, dotknął się mar… Łk 7, 14
Jest taka bieda w nas, cierpienie, załamanie, a może nawet śmierć czegoś, co było dla nas ważne, cenne. Może już wychodzimy na pogrzeb naszej niewinności, zawiedzionej miłości, rozczarowania samym sobą, zniechęcenia w relacjach z innymi. Kondukt ustawiony, zostaje tylko pogrzebać to, co roztrwoniliśmy albo z czego nas okradziono. Idziemy mniej lub bardziej pogodzeni z tym, że nie da się cofnąć czasu. Jezus jednak chce dla nas czegoś więcej. Widzi nasze żałobne, często dobrze schowane łzy i nie waha się wkroczyć w środek ceremonii pogrzebowych. Może już nawet nie chcesz dotykać tego, co idziesz pogrzebać, ale Jezus, widząc twój ból, chce dotknąć mar i swoim słowem przywrócić cię do życia.