Lubię zaglądać do „Substancji nieuporządkowanej”- niedawno wydanego zbioru esejów Adama Zagajewskiego. Poeta stawia tam sprawę jasno, diagnozując czasy jakie sobie sami zafundowaliśmy. Odnosi się do małego poważania z jakim traktuje się dziś poezję ale przede wszystkim zdrowy namysł, który, jak wiadomo, najlepiej poprawia kondycję duchową.
Zagajewski pisze: „Jesteśmy w momencie mało sprzyjającym poezji. Modne są rowery i hulajnogi, maraton i półmaraton, nordic walking, niemodne jest zatrzymywanie się pośrodku wiosennej łąki i zamyślenie. Bezruch, mówią lekarze, jest groźny dla zdrowia. Moment zamyślenia jest niebezpieczny dla zdrowia, trzeba biegać, trzeba uciekać przed sobą.” Na szczęście, wbrew wspomnianej modzie, podczas tej lektury często „niebezpiecznie zatrzymujemy się” pośród łąki pełnych poezji stron.
Nie mam nic przeciwko różnym sportom - bieganiu, marszobieganiu, no, mam zastrzeżenia do rowerów i hulajnog w centrum miast, bo coraz częściej słyszy się o potrąceniu przez jadących na nich, kogoś starszego lub bardzo młodego. A jednak jestem przekonana, że to wypunktowanie biegania jako przewiny współczesnego człowieka ma sens.
Bieg bywa metaforą skłaniającą do rozmyślań o wielkim trudzie, wysiłku, przecież wszyscy biegniemy do wiadomej mety, starając się „bieg ukończyć”. Bieg, o którym wspomina Zagajewski, sprawia, że mówiąc o zajmującym się nim myślimy, jak nieustannie zagonieni powierzchownie odbieramy świat. Jak spłaszcza się i rozmazuje obraz, który mijamy uciekając od niego i równocześnie od siebie.
Ucieczka zamiast namysłu, chwili wytchnienia, spotkania, jest znakiem naszych czasów. Dobrze by było gdyby te dwie minuty felietonu sprawiły, że zdecydujemy się dziś na zatrzymanie na jakiejś ładnej łące.
Nie tak dawno byłam w Sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia w Pasierbcu. Jego kustosz ks. Bogdan Stelmach, zwrócił mi uwagę, że słynący łaskami obraz jest pozornie zwyczajny - Matka Boża, choć ubrana w złote królewskie szaty ma bardzo naturalną twarz zwykłej kobiety, a dłońmi pokazuje na serce, pod którym nosi Syna - mówił. - Za jej plecami stoi Bóg Ojciec, który delikatnym gestem popycha Ją na Ziemię. A potem stwierdził, że jego powołanie też było totalnie zwyczajne. - W moim życiu nie zdarzyło się nie wiadomo co. A może właśnie nadzwyczajne jest to, że tak po prostu wszystko się ułożyło? – zawiesił pytanie.
Wtedy pomyślałam, że nie zauważyłby tego wszystkiego biegnąc. Ani ja, gdybym nie zatrzymała się na tę rozmowę.