Współcześni 30-40-latkowie mogą dożyć czasów, gdy z polskich lasów zniknie 75 proc. drzew, a wraz z nimi setki gatunków innych roślin, a także grzybów i zwierząt - alarmuje dziś PAP, powołując się na opracowanie naukowców z Polskiej Akademii Nauk. - To publicystyczna przesada, daleko idące uproszczenie - komentuje biolog i ekolog lasu prof. Jan Holeksa.
Uczony z z Uniwersytetu Adama Mickiewicza podkreśla, że podpisani pod opracowaniem uczeni to nazwiska znane i uznane. Jednak sposób przedstawienia ich tekstu w prasie jest nieszczęśliwy. Sugeruje bowiem, że większość polskich lasów w niedalekiej przyszłości po prostu zniknie. A to nie tak. Zresztą - jeśli się dobrze wczytać - to można zauważyć, że piszą o tym i autorzy opracowania, i autor depeszy PAP. Przesadnie alarmistyczny jest tytuł tej depeszy i jej pierwsze zdanie.
Rzecz w tym, że zmiany klimatyczne powodują, iż w Polsce ubywa wody, rośnie zaś temperatura. Są to warunki, które mniej sprzyjają gatunkom dominującym dziś w polskich lasach (sosna, świerk), a bardziej sprzyjają drzewom liściastym, takim jak dęby, buki czy jesiony. Prawdopodobnie więc polskie lasy się zmienią, ale nie znikną!
Prof. Holeksa przyznaje, że zmiany te mogą miejscami zachodzić gwałtownie. Np. wichura może powalić spore połacie lasów sosnowych, a w ich miejscu wyrosną lasy, w których dominować będą drzewa liściaste. Miejscami więc - i tylko przez jakiś czas - las może się wydawać zdewastowany. Oznaczać to jednak tylko tyle, że następuje jego otwarcie na rozwój nowych gatunków drzew.
Ceniony naukowiec z Poznania dodał, że rozmawiał z jednym z autorów opracowania, który żalił się, że niemal bez przerwy odbiera telefony od osób zaniepokojonych alarmistyczną publikacją PAP.