– Nie oddasz mi się, to cię zastrzelę – usłyszała 16-letnia Słowaczka. Gdy radziecki żołnierz strzelił z karabinu, zawołała jeszcze tylko: „Jezus, Maria, Józef...”.
Rok temu, 1 września 2018 r. Kościół uroczyście przyjął Ankę w poczet błogosławionych. Bywa nazywana, także przez Słowaków, „słowacką Kózkówną”. Obie błogosławione jako 16-latki oddały swoje życie, broniąc czystości. Karolinę zabił rosyjski żołnierz na początku I wojny światowej. Ankę zastrzelił żołnierz radziecki pod koniec II wojny światowej.
Druga Zdrowaśka o czystość
O Ance Kolesárovej zaczęto w Vysokiej nad Uhom (od granicy z Ukrainą to zaledwie 15 kilometrów) mówić głośniej dopiero, gdy upadł komunizm. Obecnie przy jej grobie modlą się uczniowie i studenci z całej Słowacji, a nawet z zagranicy.
Kilka lat temu spotkałem tych młodych w Vysokiej. Uczniów, studentów, którzy nad grobem Kolesárovej odmawiali trzy razy Zdrowaś Maryjo. Wyjaśnili mi: Pierwszą zdrowaśkę modlimy się o dar podejmowania decyzji zgodnie z wolą Bożą. Drugą o czystość. A trzecią o wierność Bogu.
Gitka Skrašiková po raz pierwszy o Ance usłyszała, gdy miała 14 lat. Później została nauczycielką. – Jej historia bardzo wpłynęła na moje życie – przyznaje. – Podczas studiów dla większości moich rówieśników czystość serca była tylko głupim hasłem. Oni mieli swoich idoli, piłkarzy, piosenkarki. Moim wzorem była Anka.
Anka Kolesárova na Słowacji jest patronką Ruchu Czystych Serc. Miałem okazję zobaczyć z bliska czerwoną księgę, do której od lat wpisują się młodzi Słowacy. Kilkaset wpisów. Prośby, podziękowania, obietnice. Wszystkie notki łączy jedno słowo – czystość.
Wrażenie robi przede wszystkim Púť radosti, czyli pielgrzymka radości, która odbywa się tu kilka razy w roku. 18 października znów przybędą tłumy młodych Słowaków na 81. już púť.
Co wydarzyło się 22 listopada 1944 r.?
Przez Słowację przechodził wojenny front. Mieszkańcy słowackiej wsi Vysoká nad Uhom ukrywali się w piwnicach swoich domów. W środę, 22 listopada 1944 r., Anka Kolesárova wyspowiadała się i przyjęła Komunię świętą. Tego dnia Kościół wspominał świętą Cecylię, dziewicę i męczennicę pierwszych wieków.
Obraz przedstawia ukrywającą się w piwnicy Ankę Henryk Przondziono /Foto GośćW domu Kolesárów do piwnicy schodziło się wprost z kuchni. Anka schroniła się tam razem z sąsiadami, starszym bratem Michałem i z tatą, Jánem Kolesárem, gdy w nocy, około 23 dobiegł ich głos radzieckiego żołnierza. – Anka, idź. Daj mu coś do jedzenia. Pewnie jest głodny – poprosił córkę Ján. Dziewczyna weszła na górę. W kuchni zobaczyła pijanego mężczyznę z karabinem. – Nie oddasz mi się, to cię zastrzelę! – syknął. Anka wyrwała się z jego rąk i szybko uciekła do piwnicy. – Pożegnaj się z ojcem! – zawołał za nią żołnierz. Zanim padły dwa strzały, zdążyła jeszcze tylko powiedzieć: „Tatusiu, żegnaj. Jezus, Maria, Józef…”. Ciało Anki po kryjomu pochowali kolejnej nocy jej najbliżsi. Trumnę zbili z wyrwanych ze stodoły desek. Dopiero po siedmiu dniach, gdy walki ucichły, nad grób dziewczyny mógł przyjść ksiądz. Potem w kronice parafialnej napisał: Hostia sanctae castitatis. To znaczy: Ofiara świętej czystości.
Próbowałem odszukać dom Kolesárów. – Tego domu już nie ma – mieszkańcy kręcili głowami. – Nie znajdziesz nawet piwnic. Całkiem niedawno ktoś wybudował tam nowy dom.
Na cmentarzu nie trudno za to odnaleźć grób błogosławionej. Na nagrobku przeczytałem słowa św. Dominika Savio: „Raczej śmierć niż grzech”. Zaś dziewczyna na zdjęciu nie przypominała nastolatki. Anka Kolesárova podczas wojny nosiła czarną sukienkę po zmarłej mamie – dowiedziałem się. Bała się, że żołnierze będą chcieli ją skrzywdzić, kiedy zobaczą, że jest taka młoda.
Cały dom na głowie Anki
W Vysokiej spotkałem również panią Marię, która jako młoda dziewczyna ukrywała się w jednej z piwnic w Vysokiej w 1944 r. – Zanim wyszłam za mąż – opowiadała – nazywałam się Kolesárova. Mój dziadek i dziadek Anki byli braćmi. Anka była skromna i bardzo pracowita. I nigdy nie narzekała. Gdy miała 10 lat, na zapalenie płuc zmarła jej mama. Odtąd cały dom był na głowie Anki. Pieczenie chleba, pranie, gotowanie… – wspominała pani Mária.
– Może coś jeszcze pani pamięta? – zagadnąłem.
– Razem uczyłyśmy się wyszywać – zaczęła mówić po chwili milczenia. – Później jedna drugiej pożyczała obrus. A w każdą sobotę wieczorem chodziłyśmy do sąsiadki na Różaniec. Uzbierało się tam 15 osób, czasem więcej. Pamiętam, że obie bardzo chciałyśmy zaczynać zdrowaśki.
Ojciec błogosławionej, Jan Kolesár zmarł w 1957 r. Pochowano go przy córce i żonie. W tamtym czasie zdarzyło się coś niezwykłego. Gdy grabarz kopał ziemię, okazało się, że w dole rosły kwiaty. Podobno niektórzy mieszkańcy, którzy brali udział w tamtym nabożeństwie pogrzebowym, zapewniają, że w grobie Anki widzieli fiołki.