Metropolita krakowski złożył wizytę w szpitalach w Krakowie i Zakopanem.
W niedzielę po południu przyjechał on - wraz z abp. Salvatorem Pennacchio, nuncjuszem apostolskim w Polsce, który w sobotę 24 sierpnia przewodniczył uroczystościom 50. rocznicy koronacji Matki Bożej w Myślenicach - do trojga poszkodowanych dzieci, które dochodzą do zdrowia w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu.
- Jestem pod wielkim wrażeniem tych odwiedzin. Gdy byliśmy u rannego dziecka pochodzącego z rodziny prawosławnej, jego rodzice byli ogromnie wdzięczni za naszą obecność. Ojciec mówił do swojego nie do końca świadomego dziecka: "Synku, to są kapłani innego Kościoła, ale to też chrześcijanie. Modlimy się tak samo, wierzymy w tego samego Boga, będziemy się razem z tobą i za ciebie modlić". To był ekumenizm w najpiękniejszym, najgłębszym doświadczeniu tego spotkania przy łóżku ocalonego dziecka - opowiadał później metropolita.
Następnie abp Jędraszewski pojechał do Zakopanego, do Szpitala Powiatowego im. Tytusa Chałubińskiego. Towarzyszyli mu tam dyrektor placówki Regina Tokarz, ks. Piotr Pławecki, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego na Chramcówkach, oraz kapelan szpitala ks. Kazimierz Króżel.
- Są to nasze wyrazy jedności, solidarności i modlitwy z ofiarami tego nieszczęścia, ale także z ich rodzinami, które przyjechały nieraz z dalekich stron, np. z Białegostoku, ze Słupska, z Lublina, z Piotrkowa Trybunalskiego. To pokazuje, jak Zakopane ściąga ludzi z całej Polski. Przyjechali tutaj, żeby odpocząć, żeby zobaczyć piękno przyrody, a nagle doświadczyli gór w ich najbardziej dramatycznym wymiarze i na pewno zapamiętają to do końca swojego życia - powiedział metropolita.
Wśród rannych, którzy są leczeni w zakopiańskim szpitalu, jest ks. Jerzy Kozłowski z Dzierżoniowa. Młodego kapłana przebywającego na feralnej wycieczce w rejonie Giewontu piorun raził trzykrotnie. Ksiądz Kozłowski, mimo licznych obrażeń, dochodzi do zdrowia. Jak mówią świadkowie, gdy rozpętała się burza, ks. Kozłowski udzielał absolucji generalnej, czyli formy rozgrzeszenia dla każdego żałującego swoich win. W końcu sam został rażony błyskawicą. Metropolita krakowski pobłogosławił ks. Jerzego i czuwającą przy jego łóżku mamę.
- Po odwiedzinach rannych w szpitalu w Zakopanem widzę, że ich stan, na szczęście, się poprawia. Jest to kwestia czasu, gdy wrócą do swoich domów, do swoich najbliższych. To, co ich wszystkich łączy, to przede wszystkim wdzięczność Panu Bogu, że przeżyli, a nie wszystkim, niestety, było to dane. Łączy ich też wiara w Pana Boga, która dodaje im sił, otuchy i nadziei, że to nieszczęście, tragedia, której byli uczestnikami, odpowiednio przeżyta, z perspektywy wiary, stanie się także dla nich umocnieniem na dalsze życie - zauważył metropolita krakowski. Podkreślił również, że wobec takich wydarzeń, potęgi natury, bezradności człowieka, pozostaje modlitwa. - I właśnie o nią prosili mnie wszyscy - mówił arcybiskup.
Metropolita krakowski wszystkim rannym udzielił też błogosławieństwa, a w imieniu Ojca Świętego Franciszka przekazał otrzymane od nuncjusza apostolskiego różańce i obrazki papieskie. W "Księżówce" spotkał się też z delegacją służb uczestniczących w akcji ratowniczej na Giewoncie. Przy pomniku św. Jana Pawła II pod przewodnictwem metropolity krakowskiego odmówiono modlitwę za tragicznie zmarłych, rannych oraz ich rodziny i bliskich.