Uczestnicy kolejnej w ostatnim czasie demonstracji w Hongkongu we wtorek starli się na tamtejszym lotnisku z policją, której funkcjonariusze użyli gazu łzawiącego, po czym się wycofali. Władze portu lotniczego mówią o "poważnym zakłóceniu" funkcjonowania obiektu.
Kilkudziesięciu policjantów, wyposażonych w gaz łzawiący, pałki i tarcze, weszło do terminalu lotniska, w którym zabarykadowali się demonstranci, używając w tym celu walizek i toreb oraz wózków do ich przewożenia.
Według agencji AP policja zaprowadziła kilka osób do radiowozów ustawionych przed wejściem do hali przylotów.
Policja twierdzi, że wkroczyła, by pomóc służbom medycznym dotrzeć do mężczyzny przetrzymywanego od kilku godzin przez demonstrantów. Następnie funkcjonariusze się wycofali.
Służbom medycznym udało się przetransportować poszkodowanego mężczyznę z blokowanej przez protestujących części lotniska. Uczestnicy protestu przetrzymywali go, podejrzewając, że jest policjantem działającym pod przykryciem. Jak pisze AP, mężczyzna wcześniej miał związane ręce i leżał na podłodze w pozycji embrionalnej, otoczony przez demonstrantów, z których część próbowała go kopać, a druga część starała się stawiać opór napierającemu tłumowi.
Protestujący tłumaczyli, że zatrzymali mężczyznę, ponieważ nosił kamizelkę przedstawiciela mediów i twierdził, że jest dziennikarzem, ale w jego rzeczach osobistych znaleziono dowód osobisty świadczący, że jest Chińczykiem pochodzącym z kontynentalnej części kraju.
Chaotyczna sytuacja zakończyła się, gdy demonstranci pozwolili służbom medycznym na zabranie mężczyzny z lotniska na noszach.
Uczestnicy prodemokratycznych protestów w Hongkongu są wyczuleni na infiltrowanie tłumów przez policję; przyczyniły się do tego zatrzymania demonstrantów dokonywane podczas demonstracji przez policjantów ubranych jak inni protestujący. Hongkońska policja przyznała, że jej funkcjonariusze brali udział w protestach przebrani za "różne postacie"; zaznaczono, że nie prowokowali oni demonstrantów do radykalnych zachowań.
Agencja AP pisze, że demonstranci zatrzymali też drugą osobę, również podejrzaną o bycie policjantem ubranym po cywilnemu. Po przeszukaniu jego torby znaleziono niebieską koszulkę; takie koszulki nosili zwolennicy zwierzchności Pekinu nad Hongkongiem. Zdaniem demonstrantów to dowód, że mężczyzna próbował zinfiltrować ich grupę.
Protesty na lotnisku rozpoczęły się już w piątek z udziałem kilkuset osób, ale miały pokojowy przebieg. Nasiliły się jednak w poniedziałek w związku z doniesieniami o brutalnych działaniach policji w czasie niedzielnych starć z demonstrantami na ulicach Hongkongu.
W poniedziałek po południu z powodu protestu odwołano ponad 300 lotów – podał lokalny dziennik „South China Morning Post”. We wtorek rano lotnisko wznowiło działalność, ale po południu znów przybyli na nie demonstranci, którzy usiedli na podłodze w hali przylotów oraz blokowali terminal i stanowiska odpraw. Zarząd lotniska ogłosił wstrzymanie odpraw na wszystkie odloty od godz. 16.30 (10.30 w Polsce). Władze lotniska oceniły, że protesty nie odbiją się na przylotach, choć - jak pisze agencja AP - kilkadziesiąt z nich we wtorek odwołano.