Na czym polega odczytywanie znaków czasu? Na życiu w nieustannym lęku, nie rozstając się z licznymi opracowaniami wieszczącymi koniec świata?
Na czym polega odczytywanie znaków czasu? Na życiu w nieustannym lęku, nie rozstając się z licznymi opracowaniami wieszczącymi koniec świata? Na nieustannym śledzeniu bieżących wydarzeń i porównywaniu do tego, co wyczytaliśmy z apokaliptycznych wizji? Jeżeli tak ma się sprawa ze znakami czasu, to dzisiejszy patron wszystko z nimi pokręcił. Biorąc jednak pod uwagę, że mowa o świętym Dominiku Guzmanie, może jednak to my opacznie je odczytujemy. No bo pomyślcie państwo sami. Jest początek XIII wieku, Dominik jako hiszpański kapłan wyrusza ze swoim diecezjalnym biskupem Dydakiem z poselstwem do Niemiec i Danii. I co widzą? Koniec świata. Najazd pogańskich Kumanów z Węgier na Turyngię. A gdy wracają do domu przez Francję, natrafiają tam na rozprzestrzeniająca się niczym ogień herezję albigensów i waldensów. Sekta ta odrzuca świat materialny jako zły. Odrzuca Wcielenie Syna Bożego. Burzy kościoły i klasztory, niszczy obrazy i krzyże. Jak mógł odczytać takie znaki czasu młody, 33-letni kapłan? Jako koniec świata, przed którym trzeba zewrzeć szyki albo uciekać w panice? Gdyby tak się stało nigdy nie powstałby Zakon Kaznodziejski. Ale św. Dominik postanowił naprawdę odczytać znaczenie tego, co widzi. Chciał zrozumieć, co Bóg ma mu do powiedzenia przez te wydarzenia. Dlatego zamiast od paniki albo agresji, zaczął od rzeczowego wysłuchania tego, co mają do powiedzenia ci, którzy robili te straszne rzeczy, o których słyszał i na które patrzył. A następnie podjął trud dialogu. Nie chodziło jedynie o niebezpieczeństwo śmierci z tym związane. Trud dialogu wiązał się też z zarzutami, jakie pod adresem swojego Kościoła usłyszał św. Dominik. Najlapidarniej ujął to ów towarzyszący mu biskup, gdy powiedział : „Jeśli chcecie nawrócić ku prawdzie te zbłąkane umysły, zacznijcie od dania im dobrego przykładu. Porzućmy zbytek naszych orszaków i pieszo, ubodzy, jak nasz Zbawiciel, głośmy prawdziwą naukę Ewangelii”. I tak też się stało. Św. Dominik zaczął wędrować od wsi do wsi, od miasta do miasta i prostować to, co zostało wykrzywione w Dobrej Nowinie. Taki był początek dzieła, które z czasem, po rozpoznaniu owoców i nabraniu doświadczenia, św. Dominik przekształcił w znany do dziś zakon dominikanów. Założyciel wymagał od zakonników ścisłego ubóstwa, panowania nad sobą i daleko idącego posłuszeństwa. Gdy w 1221 roku wyczerpany pracą umierał na rękach swoich współbraci, jego ostatnie słowa brzmiały : "Miejcie miłość, strzeżcie pokory i nie odstępujcie od ubóstwa". Przed śmiercią św. Dominik przyjął do zakonu i nałożył habit także pierwszym polskim dominikanom. Wiecie państwo komu? Św. Jackowi Odrowążowi i bł. Czesławowi.