Do XVI wieku grób tego człowieka był narodowym sanktuarium Norwegii. Odbierał cześć nie tylko jako pierwszy król chrześcijański w tym kraju, ale również jako pierwszy prawodawca. Stąd jego najczęstszy wizerunek przedstawiał go siedzącego na tronie i trzymającego w ręku Ewangelię - kodeks prawa chrześcijanina.
Do XVI wieku grób tego człowieka był narodowym sanktuarium Norwegii. Odbierał cześć nie tylko jako pierwszy król chrześcijański w tym kraju, ale również jako pierwszy prawodawca. Stąd jego najczęstszy wizerunek przedstawiał go siedzącego na tronie i trzymającego w ręku Ewangelię - kodeks prawa chrześcijanina. Żeby porządek ten nie zginął, władca, o którym mowa, sprowadził do królestwa Norwegii kapłanów i zakonników oraz fundował kościoły oraz klasztory. I pomyśleć, że ta rewolucyjna zmiana na dalekiej północy Europy zaczęła się od tradycyjnych morskich wypraw łupieżczych, jakich dokonywali Wikingowie. Bo nasz dzisiejszy patron był do 1014 roku typowym skandynawskim wojownikiem, który na pokładzie drakarru, z mieczem lub toporem w dłoni, zdobywał i zabierał z sobą to, czego mu brakowało w ojczystej Norwegii. Gdy jednak pewnego razu dopłynął aż do brzegów Normandii, jego łupem zupełnie nieświadomie stała się również Dobra Nowina. Czy dokonało się to poprzez wziętego do niewoli zakonnika? Nie. Winne temu były warunki atmosferyczne. Po prostu naszego Wikinga zaskoczyła w drodze powrotnej zima – razem z pobratymcami musiał więc szybko znaleźć gdzieś dla siebie schronienie. I znalazł u normańskiego księcia Ryszarda II w Rouen. A że książę był chrześcijaninem, zima długa, a nasz dzisiejszy patron ciekawy świata, więc i dostrzegł to, na co do tej pory nie tracił czasu – że ten obcy mu świat ma swoje zalety – imponujące budowle, tajemnicze obrzędy, historię pisaną przez wielkich władców i prawa oparte nie tylko na fizycznej sile. Gdy więc lody w końcu odpuściły w połowie roku 1014, oczom ludzi oczekujących na wybrzeżu Norwegii ukazał się zwyczajny drakkar z niezwykłymi pasażerami – pierwszymi ochrzczonymi Wikingami. Ponieważ z racji swojego urodzenia bohater naszej dzisiejszej historii miał pełne prawo ubiegać się o tron, to walka o władzę, jaka wtedy się rozpętała, automatycznie stała się w jego przypadku walką z pogaństwem. Pierwszą w niej bitwę wygrał i zaprowadził u siebie ten porządek, który zobaczył w Europie. Drugą niestety przegrał, gdy w Stiklestad pod Nidaros 29 lipca 1030 roku jego oponenci połączyli swoje siły z wojskami Duńczyków. Jednak śmierć pierwszego chrześcijańskiego króla Norwegii nie okazała się klęską - 15-tu lat otwarcia na Dobrą Nowinę nie dało się już bowiem wymazać. Gdy jeszcze grób władcy zasłynął wśród poddanych łaskami, to uznanie spoczywającego tam człowieka za męczennika dokonało się niejako automatycznie. Czy wiecie państwo, kto był tym nawróconym Wikingiem? To św. Olaf II Haraldson.