Wiceszef KE Frans Timmermans przyznał we wtorek, że jest rozczarowany, iż nie został wybrany na przewodniczącego Komisji Europejskiej. Jak mówił, kilka krajów UE posłuchało Polski i Węgier, by nie popierać jego kandydatury. "Tak to wygląda w polityce" - zauważył.
"Oczywiście, jest to rozczarowujące, jeśli nie zostało się wybranym na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Jednak to kraje podejmują własne decyzje, kierując się własnymi interesami. Takie stanowisko podjęły. Inne kraje decydują, czy będą popierać to stanowisko, czy nie. W szczególności szereg krajów, w których rządzą politycy Europejskiej Partii Ludowej, zdecydowało, że będzie popierać stanowisko premierów Polski i Węgier. To ich decyzja. Tak to wygląda w polityce" - powiedział Timmermans na konferencji prasowej w Brukseli pytany o tę kwestę.
Wiceszef KE powiedział też, że jeszcze nie wie, jaką problematyką będzie się zajmował w przyszłej Komisji Europejskiej pod przewodnictwem Ursuli von der Leyen. "To jest decyzja nowej przewodniczącej Komisji. (...) Nie mogę jeszcze powiedzieć, co będę robił w przyszłej Komisji" - stwierdził.
Przyznał też, że fakt, iż jest socjalistą, a von der Leyen wywodzi się rodziny politycznej Europejskiej Polityki ludowej, nie stanowi dla niego przeszkody dla współpracy z nią w przyszłej Komisji.
Timmermans ma być w przyszłej KE wiceprzewodniczącym. Holender był kandydatem centrolewicy na szefa KE. Ostateczne jednak, na szczycie w Brukseli, w efekcie sprzeciwu części państw, m.in. Grupy Wyszehradzkiej, jego kandydatura nie znalazła konsensusu. Nominowana na szefa unijnej egzekutywy została jednomyślnie ówczesna minister obrony Niemiec Ursula von der Leyen, którą w ubiegłym tygodniu w Strasburgu Parlament Europejski wybrał na to stanowisko.