Poświęcenie tablicy pamięci ks. Krzysztofa Grzywocza w sanktuarium Królowej Tatr na Wiktorówkach.
- Módlmy się, aby ks. Krzysztof odnalazł swoje miejsce na Niebieskiej Grani - powiedział bp Andrzej Czaja 15 lipca podczas poświęcenia tablicy pamiątkowej ks. Krzysztofa Grzywocza w Miejscu Pamięci ludzi gór przy sanktuarium Matki Bożej Jaworzyńskiej - Królowej Tatr na Wiktorówkach (pod Rusinową Polaną).
Uroczystość rozpoczęła się Mszą św., której w pięknym drewnianym kościółku na Wiktorówkach przewodniczył biskup opolski Andrzej Czaja. Koncelebrowało kilku księży, m.in. przeor tutejszego klasztoru dominikanów o. Mateusz Jacukiewicz, ks. Adam Rogalski, proboszcz parafii NSPJ w Raciborzu (towarzysz górskich wypraw ks. Grzywocza), ks. Łukasz Knieć, diecezjalny duszpasterz młodzieży, ks. Arkadiusz Paśnik z Lublina (terapeuta i znajomy ks. Grzywocza).
- Wraz z ojcami dominikanami witam was w tym miejscu, które tak bardzo cenił sobie i umiłował ks. Krzysztof Grzywocz, wielu z nas dobrze znany kapłan diecezji opolskiej, ojciec duchowny w naszym seminarium duchownym, kierownik duchowy, egzorcysta, rekolekcjonista, także miłośnik gór i - jak ktoś pięknie napisał - patron dobrych spotkań. Na ołtarzu chcemy złożyć życie ks. Krzysztofa i chcemy je powierzyć raz jeszcze Panu Jezusowi. Chcemy prosić o te łaski, które mu są potrzebne, my do końca nie wiemy. Jest zaginiony. Jeżeli potrzeba, żeby Pan Bóg dał mu jeszcze inne łaski oprócz życia wiecznego, to i o to prosimy. O wszystko, czego potrzebuje. Chcę także w czasie Eucharystii dziękować za dzieło ks. Krzysztofa Grzywocza, które się rozwija na kanwie strony internetowej jemu poświęconej, do której sięgamy i która nas łączy. W pewnym sensie dzisiaj ks. Krzysztof nawet bardziej oddziałuje niż za życia. To jest wielkie dzieło boskiej Opatrzności, ale też tych, którzy są zaangażowani w to dzieło - powiedział bp Andrzej Czaja.
Ksiądz Krzysztof Grzywocz zaginął w Alpach Szwajcarskich, w okolicach szczytu Bortelhorn, 17 sierpnia 2017 r. Do dzisiaj nie został odnaleziony po nim żaden ślad.
We Mszy św. i poświęceniu tablicy uczestniczyło kilkadziesiąt osób: rodzina i przyjaciele ks. Grzywocza, głównie z tzw. Grupy Zakopiańskiej, z którą od 21 lat spędzał wakacje w Tatrach, księża, siostry zakonne (grupa z ks. Grzywoczem zwykle mieszkała w domu sióstr szensztackich), a także turyści, którzy akurat trafili na Wiktorówki.
- Krzysztof miał taki dar, że umiał mówić o rzeczach trudnych, nawet umiał w sposób finezyjny upomnieć, nigdy nie naruszając ludzkiej godności. Fenomen i wielkość Krzysztofa jest w tym, że on upominając, obdarzał człowieka wartością, godnością, że nie umniejszał tej godności. Po spotkaniu z Krzysztofem człowiek się lepiej czuł. Nawet nie trzeba było się z nim spotkać, wystarczyło posłuchać i człowiek nabierał sił, mógł dalej iść. Dla mnie spuścizna Krzysztofa jest źródłem jakby niezgłębionym. Choć oczywiście on sam nie jest źródłem, ale miał umiejętność czerpania bezpośrednio od Chrystusa - mówi ks. Arkadiusz Paśnik, proboszcz parafii św. Michała Archanioła w Lublinie, który przyjechał w Tatry specjalnie na tę uroczystość .
Po Mszy św. bp Andrzej Czaja poświęcił tablicę (jej treść na fotografii w galerii). Potem uczestnicy zaproszeni przez Grupę Zakopiańską na czele z Ryszardem Paluchem zasiedli wokół sanktuarium, by napić się kawy i - przede wszystkim - porozmawiać.
Więcej w „Gościu Opolskim” nr 30/28 lipca.
Przy tablicy poświęconej zaginionemu w Alpach ks. Krzysztofowi Grzywoczowi. Andrzej Kerner /Foto Gość