Dzisiejszy patron bardzo chciał być niewidoczny, a skończył na szczycie. Chciał żyć w zgodzie z innymi, a wyszło na to, że stał się solą w oku swoich braci. A w końcu, gdy już pogodził się ze swoim powołaniem, to stawiając Bogu kościół zginął przygnieciony jego kopułą.
Dzisiejszy patron bardzo chciał być niewidoczny, a skończył na szczycie. Chciał żyć w zgodzie z innymi, a wyszło na to, że stał się solą w oku swoich braci. A w końcu, gdy już pogodził się ze swoim powołaniem, to stawiając Bogu kościół zginął przygnieciony jego kopułą. Jeżeli ten splot przeróżnych paradoksów wydaje się państwu skądś znajomy, jeżeli doświadczenie życiowe tego człowieka nie jest państwu zupełnie obce, jeżeli choć trochę jesteście zaintrygowani, to spróbuję nieco szerzej rzecz całą przedstawić. Po pierwsze, żeby poznać dzisiejszego patrona, trzeba cofnąć się w czasie do X wieku. To wtedy, około 920 roku w Trebizondzie w Kapadocji przychodzi na świat Abraham. Traci rodziców tak wcześnie, że swoje życie zawdzięcza jedynie dobrym ludziom, którzy go przygarnęli. Na naukę udaje się prawdopodobnie do Konstantynopola – chłopak znikąd, który trafia do jednej klasy z przyszłym cesarzem bizantyjskim. Potem jest klasztor w Bitynii, gdzie składa śluby i staje się odtąd Atanazym. Gdy współbracia chcą go obrać opatem, ucieka na górę Athos, gdzie żyje jak pustelnik – pości, modli się, przepisuje święte księgi. Tutaj jednak odnajduje go nowy cesarz wschodni Nicefor Fokas. To właśnie ów przyjaciel z czasów szkolnych, który wymusza na Atanazym, by przyjął pieniądze i wybudował klasztor. Dlaczego władcy tak na tym zależy? Bo zamierza abdykować i zostać mnichem. Plan z życiem zakonnym niestety się nie powiódł, bo cesarz Nicefor został wcześniej zamordowany, ale na górze Athos ruszają w 963 roku prace nad klasztorem. Kłopot tylko w tym, że to pierwszy tego typu budynek, na górze zamieszkałej dotąd przez pustelników. Efekt? Aż dwukrotnie Atanazy zostaje wyrzucony z góry przez swoich współbraci eremitów. Ponieważ jednak nasz patron jest uparty, więc ostatecznie klasztor powstaje, a skupieni wokół niego mnisi otrzymują regułę opartą na modlitwie i pracy na roli. Mijają kolejne lata, a Atanazy powoli odzyskuje zaufanie współbraci: jego kierownictwu poddają się kolejne wspólnoty eremitów z góry Athos – w sumie około 60-ciu. Ma także dar czynienia cudów i jasnowidzenia. Gdy w końcu około roku 1003 wznosi kolejny kościół na świętej górze, ginie przywalony jego kopułą. Atanazy od razu zostaje uznany za świętego, a zbudowany przez niego klasztor, staje się początkiem… czego, wiecie państwo? Wielkiej Ławry - najstarszego i największego klasztoru na Górze Athos w dzisiejszej Grecji.