W Bielsku-Białej zmarła wieloletnia prezes stowarzyszenia Rodzina Katyńska - śp. Wanda Sadlik. Jej pogrzeb odbędzie się w sobotę 29 czerwca o 13.00 w kościele NMP Królowej Polski w Bielsku-Białej.
- Pani Wanda zawsze mocno angażowała się w ocalanie pamięci o ofiarach zbrodni katyńskiej. Kiedy tylko miała ku temu okazję, chętnie spotykała się z młodzieżą, dzieląc się z nią swoim świadectwem córki zamordowanego strzałem w tył głowy w Miednoje policjanta z Bielska. Zawsze też wspierała organizowane przez stowarzyszenie Dzieci Serc konkursy historyczne na Apel Poległych - wspomina Jadwiga Klimonda, szefowa Dzieci Serc.
- W niemieckich gazetach zaczęli publikować nazwiska ofiar. Ale nawet jeśli na tej liście nie było czyjegoś męża czy ojca, to i tak rodzina spodziewała się, że został zamordowany, tyle że nie zidentyfikowano jeszcze jego ciała. Czy czekaliśmy na przyznanie się do winy? Pewnie trochę tak, ale my i tak wiedzieliśmy swoje, choć nie mówiło się o tym głośno. Przyznanie się Rosjan było więc dla nas ważne z innego powodu. Oznaczało, że pojawiła się nadzieja na prawdziwą wolność, na wyjście z tego zakłamania - mówiła Wanda Sadlik w jednym z wywiadów...
Śp. Wanda Sadlik urodziła się 1933 r. Kiedy miała 7 lat, jej ojciec Władysław Siwek, starszy posterunkowy Policji w Bielsku - Białej zostaje zamordowany w Miednoje. W tym samym roku umiera również jej mama, a opiekę przejmuje siostra mamy. Mając zaledwie 18 lat sama musiała się troszczyć o swój los.
Podobnie jak wszystkim tym, którzy stracili rodzica w Katyniu, Kozielsku, było jej wyjątkowo trudno, od dziecka szedł za nią "wilczy bilet". - Zazdrościłam w szkole tym dzieciom, których rodzic zginął w obozie niemieckim, one mogły o tym mówić, a mnie nie wolno było opowiedzieć, gdzie został zamordowany ojciec - wspominała.