Odważny, pracowity, wierny. Po prostu jest. Który z ojców nie chciałby usłyszeć tak o sobie z ust swoich dzieci?
To nieprawda, że z rodziną dobrze wychodzi się tylko na zdjęciu. Tak z nią wychodzisz, jak do niej podchodzisz - przekonuje Franciszek Kucharczak. W najnowszym numerze "Gościa Niedzielnego" (25/2019) dziennikarz przypatruje się, jak wygląda dzisiaj bycie tatą.
Młodzi mężczyźni często boją się wziąć odpowiedzialność nawet za jedno, dwoje dzieci. Niestabilna sytuacja zawodowa, kariera nabierająca tempa, bądź przeciwnie, przeżywająca regres. Strach przed tym, by w końcu dorosnąć, a może jeszcze zupełnie inne czynniki powodują, że „wieczni chłopcy” nie stają się mężczyznami - ojcami.
"Ojcostwo przestało być darem, który przychodził wraz z dzieckiem, a stało się czymś, co człowiek bierze sobie tylko wtedy, gdy ma na to ochotę. A coraz rzadziej ma, między innymi dlatego, że diabelska machina nihilizmu zapędziła zastępy Piotrusiów Panów przed monitory i ekrany smartfonów, gdzie spędzają długie godziny" - pisze Kucharczak.
To niepokojące zjawisko jest zaprzeczeniem tego, co przez wieki było istotą ojcostwa. Przez wieki "spłodzenie i zrodzenie potomstwa było kwestią pierwszoplanową, było powodem do dumy i oznaką błogosławieństwa. Dziś ewentualnie akceptuje się tylko te dzieci, które są „chciane”, czyli zaplanowane na zimno i powołane do życia jako element samorealizacji".
Jaka jest recepta na odzyskanie godności ojca? Jak sprawić, by tata był znów tym, kto zapewnia dziecku bezpieczeństwo, a nie zabezpiecza się przed nim? Kto nie tylko płodzi, lecz duchowo rodzi. Przeczytajcie koniecznie - "Niekochane ojcostwo".