Jechałam wczoraj pociągiem z Warszawy. Kilka razy do przedziału zaglądał pan konduktor sprawdzając bilety dosiadającym się. Bo pociąg zatrzymywał się na stacjach pomijanych przez szybko-pędzące pendolino i podobne zdobycze cywilizacji, zwracając uwagę na Opoczno, Koluszki, Częstochowę.
Tak się zdarzyło, że jadący ze mną korzystali z kosza na śmieci. Sama zresztą do niego coś wrzuciłam i miałam wrażenie, że przeładowany zaraz się urwie. Ale się jakoś trzymał. Do chwili kiedy zostałam sama w przedziale i przechodzący pan konduktor już nie miał komu sprawdzać biletów. Kiedy już prawie dojeżdżałam do stacji docelowej kosz nagle z hukiem odpadł od ściany i po podłodze rozsypały się plastikowe butelki, opakowania po chipsach i jakieś tam jeszcze inne zbyteczne rzeczy. Przez moment siedziałam wśród tych śmieci, ale musiałam wyjść i zostawiłam przedział co najmniej jakbym przyczyniła się do jego demolki. Potem naszła mnie refleksja co pomyśli, widząc to pobojowisko pan konduktor, który zapamiętał mnie siedzącą sobie grzecznie.
Tak to jest kiedy łączymy liniowo przyczyny ze skutkami. Powiecie Państwo, że to myślenie prawomocne, nie można z niego rezygnować, ale, jak się okazuje – nie zawsze pokazuje jak było naprawdę. Zdarza się, że podejrzenie rzucone na kogoś na podstawie widomych przesłanek może okazać się krzywdzące. A zwykle potem rzadko kto z niesłusznie obwinionych, dopominając się o odzyskanie dobrego imienia, doczekuje się satysfakcjonującej rekompensaty. Pomówieniami wybrukowane jest piekło współczesnego świata. Łatwo oskarżać bez sprawdzenia czy ktoś jest winien, bo zwraca się wtedy uwagę na grzech drugiego. W tym czasie własne przewinienia usuwają się w cień. Przynajmniej na tę chwilę gdy piętnujemy drugich. Zresztą, myślenie o innych źle, to początek kanału, do którego możemy wpaść nawet pod banderą bycia „gorliwym katolikiem”. Dlatego warto się kontrolować kiedy z wielką łatwością zaczynamy narzekać na innych. Bliźnich, czyli jak samo słowo wskazuje, naznaczonych blizną po naszej przy nich obecności, która jest niezbędna, żeby zabliźniały się ich wszelkie rany. To oczywiście takie moje wariacje na temat znaczenia tego słowa często pojawiającego się w Biblii.
Zbliżają się wakacje. Oby to nie były dla nas wakacje od myślenia. A pociągi, którymi będziemy jechać, żeby odkrywać nowe pomysły na życie, niech nie będą zaśmiecone! Żeby nie musiano nas pomawiać oskarżając o grzechy niezawinione.