O dzisiejszej patronce warto pamiętać choćby z jednego powodu – jej węgierskie imię Jolenta pojawia się w żywotach świętych tylko raz, gdy 15 czerwca mowa właśnie o niej. To imię zostało oczywiście spolszczone, stąd wspominamy dzisiaj bł. Jolantę, a nie Jolentę czy Johelet, ale gdy nasza patronka pojawiła się w Krakowie po raz pierwszy, to i tak Polacy witali ją jeszcze innym, podobnie brzmiącym imieniem Helena.
O dzisiejszej patronce warto pamiętać choćby z jednego powodu – jej węgierskie imię Jolenta pojawia się w żywotach świętych tylko raz, gdy 15 czerwca mowa właśnie o niej. To imię zostało oczywiście spolszczone, stąd wspominamy dzisiaj bł. Jolantę, a nie Jolentę czy Johelet, ale gdy nasza patronka pojawiła się w Krakowie po raz pierwszy, to i tak Polacy witali ją jeszcze innym, podobnie brzmiącym imieniem. Jakim? Helena – o czym pisze w swojej kronice Jan Długosz. A czy wiecie państwo dlaczego w ogóle mieszkańcy Krakowa zwrócili na nią uwagę? Bo była córką węgierskiego króla Beli IV, a jej siostra, św. Kinga, była księżną krakowską, żoną Bolesława Wstydliwego. Pod okiem siostry Jolenta/Helena miała nabyć wszystkich potrzebnych umiejętności, by niebawem – jako 14 latka – stać się godną żoną innego piastowskiego księcia, Bolesława, władcy ziemi kaliskiej. Zanim jednak doszło do ślubu w roku 1258, naszej dzisiejszej patronce udzieliła się atmosfera dworu św. Kingi, dworu na którym odpowiedzialność za los Kościoła, asceza, modlitwa i uczynki miłosierdzia były chlebem powszednim. Gdy więc Jolenta ostatecznie udała się do Kalisza, gdy niebawem stała się również księżną wielkopolską, to swoim duchowym doświadczeniem napełniła oddane jej we współrządzenie dzielnice Polski. Mówię współrządzenie, bo przez 21 lat małżeństwa z księciem Bolesławem, jej podpis - "umiłowana małżonka, pani Jolenta" - będzie się pojawiał na przeróżnych dokumentach. To z jej inicjatywy, a za zgodą jej męża, franciszkanie trafiają do Kalisza, Gniezna, Obornik, Pyzdr i Śremu. Także klaryski, cysterki czy benedyktyni są odpowiednio uposażeni do swojej pracy w Kościele. Zresztą, gdyby podać ostateczny dowód na to, jak wielki wpływ miała bł. Jolenta na swoje otoczenie, to należy zwrócić uwagę na przydomek, jakim obdarzono jej męża – Pobożny. Bolesław Pobożny. Nawrócić swojego własnego małżonka, czy to nie jest już osiągnięcie godne chwały ołtarzy? A bł. Jolenta przeżyła go jeszcze o 19 lat, skrupulatnie wykorzystując ten czas na życie klasztorne. Najpierw razem z siostrą, św. Kingą, we wspólnocie klarysek w Starym Sączu, a następnie, już po jej śmierci, u klarysek w Gnieźnie. Nie wiemy, czy piastowała urząd przełożonej, czy też wolała zostać zwykłą siostrą. Wiemy natomiast z całą pewnością, ze umarła w opinii świętości 17 czerwca 1298 roku. Ale choć jej grób szybko zasłynął łaskami i cudami, stając się miejscem pielgrzymek, to na oficjalną beatyfikację przyszło jej długo czekać. Jak długo? Odbyła się ona dopiero 14 czerwca 1827 roku. Zaś z powodu trudności, jakie stawiał ówczesny rząd pruski, uroczystości beatyfikacyjne mogły się odbyć w Wielkopolsce dopiero w roku 1834.