Prefekt watykańskiej Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych przewodniczył w Krakowie uroczystemu dziękczynieniu za beatyfikację bł. Michała Giedroycia.
Prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych zaznaczył, że życie M. Giedroycia jest zachętą, by "wpisywać się w poczet maluczkich". - Należy on do tej licznej grupy uczniów Chrystusa, która jak złota nić przeplata się przez całą historię Kościoła; pierwszeństwo Pana Boga w stosunku do osób słabych i skromnych - dodał.
Zdaniem kard. Becciu, główne drogi, na których pokorny zakrystian realizował miłość bliźniego, są wciąż aktualne. - Wsłuchiwać się w głos drugiej osoby, przyjmować pukających do drzwi, wspierać jałmużną biednych i pocieszać strapionych - wymieniał, podkreślając, że właśnie na tych drogach Bóg rozpoczyna dzieło zbawienia świata. Dodał, że Michał był "prostaczkiem według ducha Ewangelii".
Jak stwierdził, Michał nie szukał niczego innego, jak samego Boga. - Nie zabiegał o rzeczy uważane za wielkie w oczach świata, ale kierował swoją uwagę na to, co jest najważniejsze, czyli na miłość Boga i na przyjaźń z drugim człowiekiem. Za jego pośrednictwem Jezus zwraca się dzisiaj do ludzi współczesnego świata i mówi im: "Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię". Oto droga, którą Chrystus stale nam wskazuje: przygarniać słabych, ucząc się od Niego, jak być cichym i pokornego serca - dodał.
Jak zauważył kard. Becciu, ludzi żyjących współcześnie Michał uczy przede wszystkim tego, że "prawdziwa wielkość człowieka pochodzi nie z tego, ile się czyni, ale jak się czyni". - To zapał oraz miłość stanowią o tym, że nasze dzieła i prace, nawet te najbardziej proste, stają się wielkie - podkreślił.
Akcentował także, że życie Michała, który zaakceptował swoje fizyczne ograniczenia, staje się "dobrą nowiną" dla wszystkich, którzy często zostają odsunięci na margines społeczeństwa z powodu ich słabości fizycznej, podeszłego wieku czy innych niedoskonałości. - Jest on dobrą nowiną dla tych wszystkich, którzy czują się nieszczęśliwi, zawiedzeni, odrzuceni, poranieni negatywnymi doświadczeniami życiowymi, i którzy utracili poczucie własnej godności. Im wszystkim wskazuje źródło prawdziwego szczęścia, a są nim zaufanie i głęboka wiara w Pana Boga, który pomaga każdemu w przyjmowaniu własnych codziennych krzyży - stwierdził.