60 lat bez jednego roku – tyle dzisiejsza patronka kierowała założonym przez siebie zgromadzeniem. Biorąc pod uwagę, że umierała jako 86-letnia staruszka, to niemal całe jej dorosłe życie. 60 lat bez jednego roku – tyle czasu zajęło utworzenie wspólnoty liczącej sobie 89 placówek i 3500 sióstr.
60 lat bez jednego roku – tyle dzisiejsza patronka kierowała założonym przez siebie zgromadzeniem. Biorąc pod uwagę, że umierała jako 86-letnia staruszka, to niemal całe jej dorosłe życie. 60 lat bez jednego roku – tyle czasu zajęło utworzenie wspólnoty liczącej sobie 89 placówek i 3500 sióstr. I to w czasach, gdy pozycja kobiety w Kościele nie należała do specjalnie eksponowanych. 60 lat bez jednego roku – tyle wystarczyło dzisiejszej świętej, by napisać do swoich współsióstr i ludzi wiary, z którymi utrzymywała żywy kontakt 14 tysięcy listów. To jest jeden list co półtora dnia! Aż strach pomyśleć jak bogata byłaby jej korespondencja, gdyby zamiast w wieku XIX przyszło jej żyć teraz, w dobie maili, SMS-ów i Tweetów. Doprawdy, żeby całe swoje życie poświęcić dziełu pomocy innym potrzebne było wielkie serce. I faktycznie owego wielkiego serca nie można owej kobiecie odmówić, z tym tylko że nie było ono jej własnością. Bo za dziełem życia bohaterki dzisiejszej historii stoi przede wszystkim Serce Jezusa. Zanim jednak dojrzała na tyle, by je w swoim życiu dostrzec i przyjąć, wcześniej zobaczyła szaleństwo Rewolucji Francuskiej. Gdy ona przyjmowała Pierwszą Komunię św., lud zdobywał właśnie Bastylię. Następnie razem ze swoim starszym bratem, kapłanem, znalazła się w samym sercu owego szaleństwa czyli w Paryżu, gdzie pomagała mu w ukryciu sprawować sakramenty. W końcu wreszcie na jej drodze w roku 1800 stanęli księża ze zgromadzenia Serca Pana Jezusa z Tournely i zaproponowali młodej dziewczynie, która przez cały okres rewolucji dzielnie wspierała swojego brata w duszpasterskiej posłudze, zupełnie nowe zadanie. Jakie? Opieki i chrześcijańskiego wychowania dziewcząt, które w wyniku rewolucji często będąc pozbawione domu, rodziców i środków do życia schodziły na złą drogę. Jeżeli nasza dzisiejsza patronka zgodziła się podjąć tego wyzwania, to chyba głównie dlatego, że miało być ono całkowicie oddane Sercu Jezusowemu. Od tego momentu, przez kolejnych 59 lat jej serce biło razem z Sercem Zbawiciela, a Siostry Sacre Coeur z Francji trafiły do Italii, Anglii, Belgii i Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. "Dzień, w którym nic nie czynimy i nie cierpimy dla Jezusa, uważać musimy za stracony" – mawiała aż do swojej śmierci 25 maja 1865 roku. Kto taki? Św. Magdalena Zofia Barat.