- Jeszcze yno jo, moje dwa braty i siostra, co jeszcze rzondzymy - powiedział nam archaiczną gwarą opolską Ernest Rakowitz z Teksasu. Wraz z grupą 50 potomków Ślązaków, którzy w XIX wieku osiedlili się w USA, uczestniczył w pielgrzymce mężczyzn do Matki Bożej Piekarskiej.
Tak się składa, że najstarsi polscy osadnicy w Ameryce Północnej to właśnie Ślązacy. Założyli w Teksasie kilka wiosek i nadali im polskie nazwy. To m.in. miejscowości Panna Maria, Czestochowa, Kosciuszko.
Niektórzy z nich poradzom rzondzić, czyli - w gwarze opolskiej - mówić. Z tym, że posługują się archaiczną wersją ślonskij godki z połowy XIX wieku. Dodali do niej tylko nowe słowa, żeby jakoś nazwać rzeczy, które zostały wynalezione po opuszczeniu przez nich Śląska. Na przykład na samochód mówią "kara", a na samolot - "furgacz".
Jeszcze 20 lat temu po ślonsku rzondziło w Teksasie bardzo wielu starszych ludzi. Dzisiaj ta umiejętność zanika. Mimo to amerykańscy Ślązacy są nadal bardzo zainteresowani swoimi korzeniami.
50-osobową grupę Ślązaków z Teksasu pozdrowił ze szczytu piekarskiego wzgórza abp Wiktor Skworc. A "Gość Katowicki" porozmawiał po zakończeniu Mszy św. z jednym z "naszych" z Ameryki - nazywa się Ernest Rakowitz.
Dziennikarz "Gościa" godoł, a pan Ernest z Teksasu "rzondził". - Ci starsi poumierali i ni mom z kim rzondzić. Jeszcze yno jo, moje dwa braty i siostra, co jeszcze rzondzymy - powiedział nam. - Mom czworo dzieci, ale one już nie rzondzom, już yno po angielsku. Moja żona też nie rzondzi, bo ona jest Nederlanden - dodał.
Ernest Rakowitz ma 70 lat. Przed przejściem na emeryturę przez 36 lat pracował jako elektryk. Mieszka w San Antonio w Teksasie.
Potomków Ślązaków z USA zabrał do Piekar Śląskich ich duszpasterz, ks. Franciszek Kurzaj rodem ze Sławięcic niedaleko Kędzierzyna. W czasie dwutygodniowego pobytu chcą zwiedzić południową Polskę. Byli już w Krakowie, gdzie odwiedzili Wawel i sanktuarium Bożego Miłosierdzia, byli w Wieliczce i w Auschwitz.
- W poniedziałek jedziemy do bardzo ważnego dla nas miejsca: do wsi Płużnica Wielka. Stamtąd w 1852 r. do Teksasu wyjechał ks. Leopold Moczygemba, żeby duszpasterzować wśród Niemców. Kiedy już tam był, sprowadził swoich krewnych ze Śląska - wyjaśnia ks. Franciszek Kurzaj.
Ślązacy z Teksasu będą objeżdżać wioski wokół Strzelec Opolskich i szukać śladów po swoich przodkach. Zwiedzą tamtejsze cmentarze i porozmawiają ze swoimi dalekimi krewnymi, mieszkańcami śląskich wsi.
Amerykańscy Ślązacy mają jeszcze w planach odwiedzić m.in. Częstochowę, Wrocław, Trzebnicę. - Do Teksasu wracamy 2 czerwca - mówi ks. Kurzaj.