W długich kolejkach trzeba czekać nie tylko pod szczytem Giewontu czy Rysów, ale też Mont Blanc i Mt. Everestu. Czy w górach można jeszcze doświadczyć samotności?
Zdjęcie, które obiegło w czwartek lotem błyskawicy sieci społecznościowe, przedstawia potężny korek na wąskiej grani prowadzącej na Mt. Everest. Fotografia robi ogromne wrażenie, wręcz szokuje. Wielu ludziom wydaje się, że zdobycie najwyższej góry świata jest zarezerwowane dla nielicznych śmiałków. To jednak tylko część prawdy. Oczywiście, nie każdy jest w stanie zdobyć ośmiotysięcznik, ale w erze masowej popularności wypraw komercyjnych chętnych na wpisanie do swojego górskiego CV tego "naj" z "naj" są tysiące. A, że najdogodniejsze warunki na wspinaczkę są w połowie maja, to w chwili, gdy otwiera się okno pogodowe grań na Evereście wygląda tak, jak na tym zdjęciu. Konieczność oczekiwania w kolejce do wejścia odziera w znacznym stopniu wspinaczkę z romantyzmu. Nie wspominając już o dodatkowym niebezpieczeństwie, które generuje tłok na wąskiej grani na takiej wysokości. Oczywiście korki na Evereście to nie codzienność, ale specyfika sezonu komercyjnego. Mimo to widok kolejki do szczytu robi ogromne (negatywne) wrażenie.
Najwyższa góra przyciąga jak magnes, ale zatory na szlaku nie są jedynie przypadłością Everestu. W zasadzie każda góra, która łączy w sobie popularność i trudniejsze odcinki wygląda w szczycie sezonu podobnie. Z naszego podwórka doskonale znamy obrazki z tłumami oczekującymi na wakacyjne wejście na Giewont czy"zaliczenie" wierzchołka najwyższych w Polsce Rysów. Korki tworzą się też pod innymi tatrzańskimi szczytami, a poza Tatrami na przykład na pienińskich Trzech Koronach.
Ogromne problemy z zatłoczeniem ma najwyższy wierzchołek Alp - Mont Blanc. W pogodne wakacyjne dni najpopularniejszą drogą próbuje go zdobyć nawet kilkaset osób dziennie. Taka popularność francuskiej drogi normalnej generuje spore zagrożenie, szczególnie na ścianie Gouter i na grani prowadzącej do wierzchołka. Do tego dochodzi zjawisko czarnego przewodnictwa, w którym osoby bez wymaganych licencji prowadzą na szczyt wieloosobowe grupy. W ramach walki z takim stanem rzeczy władze francuskiego Saint-Gervaise wprowadziły w tym roku konieczność uzyskania pozwolenia na wspinaczkę, co ma pozwolić znacznie ograniczyć tłok na Mont Blanc.
Czy jesteśmy skazani na ścisk, hałas i rzesze turystów na swoich górskich ścieżkach? Przed wakacjami wielu zadaje sobie to pytanie. Na pierwszy rzut oka popularne powiedzenie "rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady", które miało być wyrazem tęsknoty za ciszą, spokojem i dziką przyrodą straciło dziś na aktualności. Tym bardziej, gdy zobaczymy jak obecnie w miesiącach wakacyjnych wyglądają szlaki na słynnych połoninach. Ale w rzeczywistości zamiast pomstować na tłumy na szlakach (wychodząc w góry sami jesteśmy ich częścią) warto otworzyć mapę i zacząć eksplorować mniej popularne górskie ścieżki. Dróg (także tych znakowanych), na których przez cały dzień wędrówki można nie spotkać żywej duszy, ciągle jest wiele. I to nie tylko w dalekich krajach, ale również w naszych polskich, czeskich czy słowackich górach. Warto ich poszukać, by zakosztować niesamowitego zetknięcia ze światem przyrody.