"Przywdziejcie zbroję Bożą, abyście mogli się ostać wobec zasadzek szatana! Wszyscy, którzy posiadają tak szlachetne przymioty umysłu i serca, że pragną wziąć krzyż ze względu na Pana Naszego Jezusa Chrystusa, który poległ na polu walki, aby nam przywrócić życie, powinni koniecznie do tego rodzaju walki przywdziać zbroję, a szczególnie tę, którą tu po kolei wymienię."
"Przywdziejcie zbroję Bożą, abyście mogli się ostać wobec zasadzek szatana! Wszyscy, którzy posiadają tak szlachetne przymioty umysłu i serca, że pragną wziąć krzyż ze względu na Pana Naszego Jezusa Chrystusa, który poległ na polu walki, aby nam przywrócić życie, powinni koniecznie do tego rodzaju walki przywdziać zbroję, a szczególnie tę, którą tu po kolei wymienię. Po pierwsze pilność, po drugie - nieufność wobec siebie samego, po trzecie - zaufanie Bogu, po czwarte - pamięć o Męce Pańskiej, po piąte - pamięć o swojej śmierci, po szóste - pamięć o chwale Bożej, po siódme - kierowanie się powagą Pisma Świętego." Jak państwo myślicie, kto napisał te słowa? Czy był to jakiś święty średniowieczny rycerz? A może zakonnik lub kapłan, który zanim wybrał całkowite oddanie się Bogu wcześniej z zapałem oddawał się wojaczce i stąd ta militarna terminologia? Otóż autorem tych paru zdań jest ktoś, kogo ciało od roku 1463 po dziś dzień spoczywa w pozycji siedzącej na tronie znajdującym się w kościele Bożego Ciała w Bolonii. I nie jest to żaden król, ani rycerz, ani kapłan, tylko kobieta. Co prawda ubrana jest w habit klaryski, ale życie zakonne stanowiła zaledwie drugą i trzecią część jej życia, pierwszą bowiem spędziła w Ferrarze na książęcym dworze jako dama dworu. Będąc córką profesora uniwersytetu, dane jej było zdobyć wykształcenie, które następnie pogłębiła ucząc się łaciny, przepisywania ksiąg, muzyki (grała na skrzypcach), tańca i malarstwa. Szczególnie to ostatnie wcale nie było takie oczywiste, gdyż niewiele kobiet w XV wieku tworzyło portrety, a ona akurat tak. Gdy jednak stanęła przed nią wizja zamążpójścia, czyli de facto odrzucenia tego wszystkiego na rzecz bycia odtąd żoną i matką, wybrała życie zakonne we wspólnocie klarysek. I niech nie zwiedzie nikogo łatwość powiedzenia : wybrała życie zakonne. Oznaczało to bowiem w praktyce odrzucenie przez nią całego dotychczasowego wygodnego trybu życia. Był to także wybór klauzury, czyli zamknięcia. Była to również zgoda na posłuszeństwo przełożonym i służbę, jaką jej wyznaczą. Ale przekraczając furtę klasztoru dzisiejsza patronka również coś zyskiwała. Co takiego? Paradoksalnie wolność. Wolność wykorzystania wszystkich talentów, jakimi została obdarzona przez Boga. To owocem tych właśnie darów jest przywołany już na wstępie fragment jednego z jej pism ascetycznych zatytułowany „Siedem broni duchowych”. Dalej są to także poezje, rysunki, nadprzyrodzone wizje – na przykład sądu ostatecznego – i niezwykła wrażliwość na Bożą obecność w Eucharystii. Gdy w jej rodzinnej Bolonii ufundowany został klasztor klarysek, trafiła tam jako przełożona. Zmarła przepowiedziawszy wcześniej swoją śmierć, z imieniem Jezus na ustach, w wieku 50 lat. A jak trafiła na wspomniany tron stojący w bolońskim kościele? Prosto – po śmierci, pomimo złożenia w grobie, roztaczała wokół siebie piękny zapach. Gdy w miejscu pochówku zaczęły się jeszcze dziać cuda, jej nienaruszone rozkładem ciało przeniesiono właśnie do kościoła Bożego Ciała, posadzono na tronie i wystawiono na widok publiczny. O kim mowa? O św. Katarzynie Mammolini, zwanej także Bolońską lub Katarzyną de Vigri.