Publikujemy pełną wersję rozmowy o meandrach historii oliwskich cystersów, przybyszach ze Wschodu i o tym, jak niemiecki feretron Maryi słał się obrazem Matki Bożej Królowej Korony Polskiej. O tym wszystkim mówi proboszcz o. Albin Chorąży OCist.
Ale skąd cystersi wzięli wizerunek Matki Bożej? Nie było go przecież w protestanckiej świątyni...
To prawda. W prezbiterium był ewangelicki ołtarz, którzy przedstawiał drzewo życia. U podstawy stały dwie postacie - Adama i Ewy. Na gałęziach znajdowały się przedstawienia świętych Starego i Nowego Testamentu. Całość wieńczył Pan Jezus na krzyżu. Ten krzyż znajduje się obecnie nad ołtarzem Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Ówczesny proboszcz katedry zaproponował, że w związku z tytułem kościoła odda jeden z feretronów z wizerunkiem Matki Bożej, aby wyeksponować go w katolickim ołtarzu. Wykonali go pod koniec XVIII w. gdańscy złotnicy z firmy Bauer i Synowie. Przedstawia Matkę Bożą przyozdobioną srebrną sukienką. Po drugiej stronie są natomiast krzyż i narzędzia męki Pańskiej. Rzecz w tym, że był to feretron, z którym do sanktuarium w Wejherowie pielgrzymowali niemieccy katolicy z Oliwy. Właśnie ten feretron podarowano cystersom. I tak oto niemiecka Matka Boża stała się Królową Korony Polskiej. Wywoływało to pewnie uśmiech na twarzach starych mieszkańców Oliwy, którzy pamiętali genezę tego wizerunku.
To znamienne, bo przecież Oliwa była w ciągu wieków ostoją polskości...
Od czasu reformacji większość katolików w Gdańsku stanowili Polacy. Oliwscy opaci też w większości przypadków byli właśnie Polakami. Niektórych z polskimi królami łączyły mocne więzi. W historii zachowały się chociażby świadectwa o przyjaźni łączącej opata Michała Hackiego z królem Janem III Sobieskim. Opat Hacki na różne sposoby dbał o umocnienie polskości na Pomorzu. Włączał się też w umacnianie państwa polskiego. Jednak w ostatnich latach przed kasatą oliwskiego klasztoru opatów zaczął mianować król pruski. Trzej ostatni opaci oliwscy - mianowani z jego nadania - byli już Niemcami... Ale, co ciekawe, kasata opactwa, która miała miejsce w 1831 r., wiązana jest przez niektórych z tym, że cystersi udzielili wówczas schronienia powstańcom listopadowym. Wiemy jednak, że wówczas przez ziemie pruskie przetoczyła się fala kasaty zakonów. Procedura była prosta. Najpierw był nakaz, później kilka godzin na spisanie inwentarza, który zabierali przedstawiciele władzy pruskiej. A zakonników rozsyłano na różne placówki, gdzie dożywali swoich dni. Ostatni cysters oliwskiego opactwa zmarł w Braniewie i tam został pochowany.
Przed reformacją oliwa także ciążyła ku Rzeczypospolitej...
Za wierność Polsce i Kościołowi katolickiemu przychodziło cystersom płacić wysoką cenę. Trzeba przypomnieć, że oliwskie opactwo przeżyło wiele najazdów, które nierzadko kończyły się nie tylko splądrowaniem klasztoru, ale także śmiercią wielu braci. Były więc dwa napady Prusów, trzy najazdy krzyżackie. Wszystkie w samym tylko XIII wieku. Później napadali na Oliwę Brandenburczycy, husyci i gdańszczanie. Opactwo przeżyło wreszcie także dwa najazdy szwedzkie. Ale jest tu też miejsce na swoiste zwycięstwo. To właśnie w Oliwie 3 maja 1660 r. podpisano słynny pokój oliwski, kończący wojny szwedzkie. Król Polski nie zamierzał wstępować do świątyni protestanckiej, jaką była obecna bazylika Mariacka. Jedynym okazałym miejscem w okolicy, należącym do Kościoła katolickiego, była Oliwa.
Jak niezwykła historia Oliwy przekłada się na współczesność?
Dzisiaj na terenie parafii mieszkają grekokatolicy i prawosławni, którzy modlą się z nami. To ludzie, którzy przybyli ze Wschodu, aby pracować w Polsce. To zadziwiające, ale dwa lata temu, podczas procesji Bożego Ciała, bardziej słychać było języki ukraiński i rosyjski niż polski. Ludzie od wieków przyjeżdżali tu z różnych stron. Tak jest i dzisiaj. Od lat łączy ich jedna Matka Boża. Królowa Korony Polskiej.