Kościół powinien być pośród żółtych kamizelek. To są nasze peryferie – uważa bp Bernard Ginoux, który regularnie spotyka się z uczestnikami antysystemowych manifestacji, które co sobotę wychodzą na ulicę francuskich miast. Dziś protestują już po raz 25.
Jak podkreśla bp Ginoux, za tymi protestami skrywa się realna bieda ogromnych rzeszy francuskiego społeczeństwa. Ci ludzie nie są całkowicie pozbawieni środków do życia. W odróżnieniu od migrantów nie mogą więc liczyć na pomoc państwa. Jednakże środki, którymi dysponują nie pozwalają im na godne życie – mówi ordynariusz diecezji Montauban na południu Francji. Tytułem przykładu wspomina o matce samotnie wychowującej dwoje dzieci, która pracując na kasie w supermarkecie zarabia tysiąc euro i często musi pracować również w niedziele. W trudnej sytuacji są też ludzie w wieku przedemerytalnym, którzy utrzymują się z dorywczej pracy i są świadomi, że nie wypracowali sobie dobrej emerytury. Nie wiedzą z czego będą żyć na starość. Nie są to ludzie mobilni, bo ich skromny dom czy mieszkanie na uboczu to jedyny majątek, którego nie mogą opuścić, by szukać szans w innym regionie.
Zdaniem bp. Ginoux są to kategorie ludzi, których rządzący nie brali w ostatnich latach pod uwagę. Byli niewidoczni, teraz się odezwali i nie ustąpią. Widzą, że w sąsiednich Niemczech sytuacja jest o wiele lepsza, co pokazuje, że polityka socjalna również we Francji mogła wyglądać inaczej.
Francuski biskup przyznaje, że na początku jego obecność wśród żółtych kamizelek była przyjmowana dość nieufnie. „Teraz są mi wdzięczni. Czują, że nie są pariasami” – mówi bp Ginoux. Okazało się ponadto, że ich problemy są nie tylko natury materialnej. Wśród żółtych kamizelek spotkał się również z zapotrzebowaniem na wsparcie czysto duchowe. Wielu prosiło go o modlitwę.