,Kto nie zna historii pewnego rzymskiego legionisty imieniem Florian, który 4 maja 304 roku w Lorch koło Wiednia, został umęczony i zabity bo nie chciał oddać chwały innemu bogu niż Jezusowi Chrystusowi? Każdy. A kto zna historię św. Józefa Marii Rubio Peralta, kapłana, który całym swoim 65-letnim życiem głosił ludziom tego samego Chrystusa?
,Kto nie zna historii pewnego rzymskiego legionisty imieniem Florian, który 4 maja 304 roku w Lorch koło Wiednia, został umęczony i zabity bo nie chciał oddać chwały innemu bogu niż Jezusowi Chrystusowi? Każdy. A kto zna historię św. Józefa Marii Rubio Peralta, kapłana, który całym swoim 65-letnim życiem głosił ludziom tego samego Chrystusa? Nikt, a dzisiaj także przypada jego wspomnienie. Dlatego pozwólcie państwo, że poświęcimy mu nieco uwagi, na którą w pełni zasługuje. I nie dlatego, że jego rodzony dziadek powiedział kiedyś o nim : "Ja umrę, lecz ten, kto będzie żył, zobaczy, że to dziecko zostanie wielkim człowiekiem i wiele uczyni dla Boga". Wyjątkowość tego człowieka potwierdzili bowiem wszyscy, którzy mieli okazje się z nim spotkać za życia. I to co najlepsze : wcale nie była to wyjątkowość nadnaturalna, choć Pan Bóg obdarzył go darem bilokacji czy prorokowania. To, co ludzi ujmowało w nim przede wszystkim, to była jego zwyczajność, pogoda ducha i wewnętrzna spójność. Jak to rozumieć? Prosto - nie mówił nigdy niczego, czego by sam nie praktykował lub osobiście nie doświadczył. Zaczęło się to w roku 1887, kiedy przyjął święcenia kapłańskie, i ciągnęło nieprzerwanie aż po rok 1929, gdy siedząc w fotelu, powiedział do zebranych wokół : "Teraz odchodzę" i zmarł na atak serca. I wierzcie państwo lub nie, ale w całym Madrycie, z którym św. Józef Maria Rubio Peralta związał swoje życie, mówiono wtedy jednym głosem : "Umarł święty!", a tysiące osób wzięło udział w jego pogrzebie. Pośród opowiadanych sobie w owym czasie historii o tym człowieku pojawiła się na przykład ta, że choć był profesorem łaciny, filozofii i teologii oraz diecezjalnym notariuszem, to zupełnie jakby nigdy nic uczył religii ubogie dzieci w szkołach niedzielnych, opiekował się kloszardami i był duszpasterzem najuboższych dzielnic Madrytu, w szczególności robotniczej La Ventilli. I ludziom zupełnie nie przeszkadzało jego wykształcenie i pełnione funkcje, bo nie dawał im tego poznać, gdy prowadził tam rekolekcje czy spowiadał. Mówił prosto, ale nigdy prostacko. Pośród tych, którzy opłakiwali jego śmierć, byli i ci, którzy widzieli jak odprawiał Msze św. zupełnie jakby z Kimś rozmawiał. Znaleźli się także pośród nich i ci dwaj ludzie, którzy po spotkaniu ze św. Józefem Marią zostali zakonnikami. Spotkanie było o tyle nietypowe, że dla żartu wezwali go do domu publicznego, by udzielił ostatniego namaszczenia ich znajomemu udającemu dla potrzeb tej hecy agonię. Gdy jednak zobaczyli, że aktor naprawdę umarł, po wizycie dzisiejszego patrona... sami państwo rozumiecie, takie rzeczy nie zdarzają się zbyt często. Tak, św. Józef Maria Rubio Peralta z pewnością dobrze zapisał się w pamięci ludzi i dobrze jest o nim pamiętać. Jeżeli nie z uwagi na całe świadectwo życia, to może chociaż przez wzgląd na jego życiową dewizę – prostą i skuteczną : "Czynić to, czego Bóg pragnie, i pragnąć tego, co Bóg czyni". Czy wiecie państwo, kiedy został wyniesiony do chwały ołtarzy? Beatyfikacji Józefa Marii Rubio dokonał św. Jan Paweł II w 1985 roku w Rzymie, a kanonizował 4 maja 2003 roku w Madrycie.