Już na długo przed przybyciem pielgrzymów z grupy bł. ks. Sopoćki z ks. Pawłem Radziejowskim SDS do Nidku na kościelnym dziedzińcu młodzież z proboszczem ks. kan. Józefem Sowińskim, przy akompaniamencie gitar, ćwiczyła śpiew powitalnych pieśni.
Po serdecznym powitaniu grupa młodzieży zaprezentowała pielgrzymom w kościele krótkie przedstawienie o Bożym Miłosierdziu i przypominała, że Miłosierny zabiera od nas wszystko, co boli i sprawia, że człowiek upada, kiedy zostaje sam.
Pielgrzymi podziękowali młodzieży gromkimi brawami, ale nie był to jedyny dar z ich strony. Chwilę później ks. Sowiński zaprosił do prezbiterium młodych pielgrzymów, którzy w ostatnim roku przyjęli sakrament bierzmowania i otrzymali dary Ducha Świętego, a na stopniu ołtarza uklękli młodzi z nideckiej parafii, którzy przygotowują się właśnie do bierzmowania. Pielgrzymi udzielili im błogosławieństwa na czas tego przygotowania, a każdy z młodych otrzymał też krzyż, który będzie mu towarzyszył w przyjęciu sakramentu.
W Nidku tradycyjnie już parafianie wraz z ks. Józefem Sowińskim przygotowali pielgrzymom powitalną kolację z obowiązkowym gulaszem i pysznymi plackami, a także pożegnalne śniadanie. - Tego nie mogło zabraknąć i można zauważyć, że parafianie coraz chętniej angażują się do tych przygotowań, składają ofiary. Ludzie naprawdę szczodrze odpowiedzieli na apel księdza proboszcza - tłumaczą gospodynie.
W kuchni uwijały się panie z KGW, a w podawaniu gulaszu i herbaty wspierali je strażacy z OSP. - U nas to tak zawsze, wszyscy sobie pomagamy, a nasi panowie to nawet zostali członkami wspierającymi naszego Koła Gospodyń Wiejskich, żeby nie było wątpliwości, że zawsze możemy na nich liczyć - śmieją się panie. - Za to bez naszych pań nie byłoby tego pysznego gulaszu i ciast - rewanżuje się Ryszard Wandor, szef nideckich strażaków.
W tym roku w kuchni stanęły m.in Maria Ciuś, Ewa Kocemba, Bożena Bogunia. Dzięki nim i 20 innym paniom na pielgrzymów czekało też pożywne śniadanie, z jajecznicą na boczku, swojską wędliną, białym i żółtym serem, pomidorami i ogórkami. - Zdobywamy coraz większą wprawę i coraz lepiej sobie radzimy, więc tych ponad trzystu pielgrzymów to nie jest dla nas żaden problem. Może przyjść więcej. Dla nas to tylko radość, że możemy w taki sposób dołączyć do pielgrzymujących do Pana Jezusa Miłosiernego - mówią gospodynie z Nidka.