Na te kilkadziesiąt minut 1 maja co roku od siedmiu lat czeka niemal cała społeczność Wieprza, a wszyscy pielgrzymi łagiewniccy wiedzą, że tu mogą liczyć na serdeczną gościnę, wspaniały posiłek i komfortową przestrzeń do odpoczynku.
Gdzie można było zjeść najlepszy żurek na świecie 1 maja ok. 10.00 rano? Oczywiście tylko i wyłącznie na boisku szkoły w Wieprzu koło Andrychowa. Od siedmiu lat, co roku, społeczność miejscowości mobilizuje się, by tego dnia przyjąć i nakarmić wszystkich pielgrzymów idących od 30 kwietnia do 3 maja z Hałcnowa do sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Łagiewnikach.
Słoneczna pogoda sprzyjała odpoczynkowi na trawnikach, a młodzi pielgrzymi, kiedy tylko się posilili, wykorzystali szkolne boisko - ruszyli do tańca razem z animatorami muzycznymi z grupy bł. Ks. Michała Sopoćki, prowadzonej przez ks. Pawła Radziejewskiego SDS.
Boisko szkolne w Wieprzu stało się kolejnym miejscem pielgrzymkowych tańców.Na około 1800 osób czekał żurek i gorące napoje, a także wspaniała szkolna przestrzeń.
- Kto tylko może i chce, przygotowuje tę gościnę dla pielgrzymów. To po prostu potrzeba serca - mówi Barbara Herma, sołtys podandrychowskiego Wieprza, która razem z Grażyną Mazgaj, szefową Akcji Katolickiej, koordynowała prace wszystkich wolontariuszy. - Przygotowania bierzemy na siebie wspólnie - ks proboszcz Stefan Klajman, który jest głównym darczyńcą, Akcja Katolicka, Koło Gospodyń Wiejskich i Bractwo św. Anny. Wspierają nas także swoimi darami państwo Elżbieta i Jan Chwałkowie, dzięki którym mamy kawę i herbatę dla pielgrzymów, pan Adam Migdałek, któremu zawdzięczamy kiełbasę do żurku i pani Bogumiła Sandera przekazująca chleb dla pielgrzymów. Do tego grona co roku dołącza także pani Ewa Herma, która do restauracji "Czerwona Róża" zaprasza księży, kleryków, siostry zakonne i służby pielgrzymkowe - mówi B. Herma.
Pielgrzymkowe "piątki" przy wyjściu z Wieprza.Dzień przed przybyciem pielgrzymów, od rana do wieczora, kilkanaście osób przygotowywało 400 litrów żurku. Dodatkiem do niego było 80 bochenków chleba. 1 maja stworzyli zgrany zespół, który na pięciu stanowiskach wydawał zupę, a na dwóch gorące napoje.
- Jesteśmy tu, bo jest taka potrzeba - pielgrzymi są głodni, a my jesteśmy tu po drodze i chcemy im wszystkim pomóc, ugościć. Co roku czekamy i zawsze będziemy czekać - uśmiecha się Grażyna Mazgaj. - Pielgrzymi już nas dobrze znają. W tym roku nikt na nich nie czekał na skrzyżowaniu i już zasypywali nas pytaniami o to, co się stało. Czym prędzej więc pośpieszyliśmy tam, żeby było tak jak zawsze. Cokolwiek się tu robi - wszystko dla Jezusa. Z podziwem patrzę na pielgrzymów. Przecież są zmęczeni, a jednak mają tyle sił i energii, żeby jeszcze tutaj tańczyć. Super!
Jak mogą się odwdzięczyć pielgrzymi za wielkie serca mieszkańców parafii? Obie panie są zgodne: - Jedna "Zdrowaśka" - jeśli to nie kłopot - za nas wszystkich wystarczy.