Wcale nie musimy być charyzmatycznymi ewangelizatorami, którzy na stadionach i w kościołach zbierają tłumy ludzi, żeby głosić Dobrą Nowinę. Nie jest również konieczne bycie duszpasterzem, żeby innych prowadzić do Chrystusa.
Wcale nie musimy być charyzmatycznymi ewangelizatorami, którzy na stadionach i w kościołach zbierają tłumy ludzi, żeby głosić Dobrą Nowinę. Nie jest również konieczne bycie duszpasterzem, żeby innych prowadzić do Chrystusa. Możemy być na przykład zwyczajnym cichym krawcem, albo analfabetką - to kim jesteśmy w oczach świata nie ma tutaj znaczenia. Ważne byśmy byli sobą, byśmy byli autentyczni. I żebyśmy byli w zażyłej relacji z Tym, o którym chcemy opowiadać i do którego prowadzić. To doprawdy wystarczy, czego przykładem jest dzisiejszy patron – teolog i kapłan z XVI wieku. Został zapamiętany z tego, że gorąco pragnął by ludzie przestali być religijnymi ignorantami. By przestali być obojętni wobec miłości Boga do człowieka. Dlatego całe swoje życie za zgodą biskupa spędził w drodze. W drodze od wioski do wioski i od miasta do miasta, gdzie uczył z ambon, rozmawiał, spowiadał. Z czasem przyłączyli się do niego współpracownicy i tak powstała nowa zakonna rodzina "Kapłanów Nauki Chrześcijańskiej" czyli popularnych doktrynariuszy. Zmarł 15 kwietnia 1607 roku licząc sobie 63 lata. Ale, ale… czy to przez przypadek nie jest jakaś pomyłka? Przecież zaczęliśmy od tego, że właśnie nie trzeba być zawodowym ewangelizatorem, nie trzeba być kapłanem, żeby głosić Dobra Nowinę i prowadzić do spotkania z Bożym Synem. Otóż tutaj nie ma mowy o żadnej pomyłce. Po prostu nasz dzisiejszy patron nie zostałby księdzem, gdyby nie oni właśnie. Zwyczajni ludzie. Tacy jak krawiec Ludwik Guyot , czy nie mająca ukończonej żadnej szkoły, Antonina Reveillade. To oni bowiem stanęli na drodze pewnego młodego żołnierza, prowadzącego światowe życie. Ludwik szył dla niego ubrania. Antonina poprosiła by w swojej dobroci przeczytał jej jakąś historię z żywotów Świętych. I tyle. Ich zwyczajna codzienność, zbudowana na prawdziwej relacji z Bogiem, dokonała tego, czego nie dokonały wszystkie kazania, jakie bohater naszej dzisiejszej historii usłyszał przez 30 lat swojego dotychczasowego życia. Oczywiście do pełnego nawrócenia potrzebny był jeszcze sakrament pokuty i pojednania, a potem… Potem było to, co państwo już wiecie : studia teologiczne, przyjęcia kapłaństwa i ćwierć wieku posługi jako ludowy misjonarz. Czy jednak znane jest państwu imię tego człowieka? To bł. César de Bus, czyli spolszczony Cezary Bus, który swoje nawrócenie zawdzięcza zwyczajnym, tyle że Bożym, ludziom.