Dzisiejszą przed wielkotygodniową środę przywołam pewien dokument. A mam na myśli opublikowany prawie miesiąc temu, bo 14 marca List Społeczny Episkopatu Polski: „Potrzebujemy dzisiaj nawrócenia i dialogu”.
Po konferencji prasowej, na której go zaprezentowano, w przestrzeni społecznej jakoś specjalnie nie został zauważony. Próżno było szukać jego omówień w publicystycznych programach jednych, drugich, czy trzecich mediów. Mam na myśli te państwowe, prywatne i te kościelne. Podzielił zresztą los innego biskupiego dokumentu, dokładnie sprzed dwóch lat: „O chrześcijańskim kształcie patriotyzmu”. Nota bene oba te głosy firmowane są przez śląskich biskupów. Tamten przez abpa Józefa Kupnego, a ten przez abpa Wiktora Skworca. Po ich konferencyjnej publikacji ich żywot był krótki. Pozostały właściwie niezauważone. A szkoda. Szkoda też, że z obu nie powstały wersje do odczytania z ambon, bo też oba nie tylko są warte, ale też była i jest potrzebna ich tak szeroka publikacja i dostępność, a nie tylko konferencyjno prasowa.
Pozwolą więc Państwo, że dziś zwrócę uwagę na ten ostatni społeczny głos biskupów. O tym pierwszym wspominałem już kiedyś na naszej antenie.
Czytam w tym liście, że spór polityczny powinien być „zmaganiem się o coś”. (…) Gorzej, jeśli „zmaganie się o coś” zostaje zdominowane przez „zmaganie się z kimś”. Wówczas polityka przestaje być roztropną troską o dobro wspólne. Staje się wyłącznie walką o władzę – mniej lub bardziej wyrafinowaną grą. To zdanie zdaje mi się być niezwykle trafną diagnozą stanu dziś obowiązującej polityczności: zmaganie się nie o coś, a z kimś. Więcej, ta logika nie już tylko domeną tej tak zwanej wielkiej polityki, ale też i lokalno samorządowej, a nawet już i sąsiedzkiej.
Ucieszyło mnie też, że w tym liście sporo miejsca poświęcono językowi, na który i ja dość często zwracam uwagę na tej antenie. Przeczytamy w tym liście, że miarą szacunku jest (…) ograniczenie nadmiernych emocji i uproszczeń, które fałszują rzeczywistość i zamykają drogę (…) do politycznego kompromisu (…) Emocje i uproszczenia to obowiązujące dziś językowe abecadło. A jeśli tak, to trudno się też dziwić, że taki jest poziom nie tylko społeczno politycznej, ale już też i personalno indywidualnej komunikacji.
Piszą biskupi, że odpowiedzialność za język debaty publicznej ponoszą (…) środki społecznego przekazu. Dociekliwość w dążeniu do prawdy, rzetelny i uczciwy opis (…) rzeczywistości, pluralizm prezentowanych opinii, równy dystans do wszystkich opcji politycznych, rzeczowość unikająca (…) emocji, daleki od jednostronności i uproszczeń język – to istota medialnej posługi na rzecz dialogu i dobra wspólnego. Dziennikarstwo pokoju i pojednania to posługa, to nie jest szukanie sensacji, ale służenie ludziom, docieranie do prawdziwych przyczyn konfliktów i wskazywanie możliwych rozwiązań. To wszystko prawda. Boję się tylko, że będzie o to coraz trudniej, bo dziennikarstwo zostaje, jeśli już nie zostało, wyparte przez pracowników mediów, żeby nie powiedzieć najemników mediów.
Piszą też biskupi o czterech filarach ładu społeczno politycznego: po pierwsze nie lekkomyślna porywczość (…) a przezorność, czyli zdolność przewidywania skutków (…) Nie mieszczą się w tych kategoriach ataki ad personam lub podsycanie z premedytacją płomienie emocjonalnych sporów.
Po drugie: zachowanie umów (…) nieformalnych, jak obietnice wyborcze, (…) i formalnych – także w relacjach pomiędzy państwem a obywatelami. Obowiązuje (…) wymaganie, by polityk działał dla dobra wszystkich obywateli, nie tylko własnych wyborców.
Po trzecie: (…) zdolność kontrolowania namiętności. (…) gotowość do roztropnego samo ograniczania się w politycznych ambicjach i oczekiwaniach, umiar w korzystaniu z władzy, zwłaszcza na fali sukcesu, skuteczne odpieranie pokus przesadnego pomnażania władzy, zaniechanie prowokowania przeciwników, wyrzeczenie się odwetu.
I po czwarte: Męstwo (…) w polityce domaga się trzeźwego spojrzenia na właściwy porządek rzeczy (…). Dzięki męstwu człowiek – w imię wyższych dóbr i wartości – gotowy jest ponieść ofiarę. Męstwo wymaga także cierpliwości, (…) umiejętności przyznania się do błędów i znoszenia krytyki (…)
Nie wiem, czy odpowiedzialni za ład społeczno-polityczny kiedykolwiek budowali ją na tych czterech filarach. Śmiem wątpić.
I jeszcze jeden cytat: Prawdziwą miarą aktywności politycznej jest mądrość. Ten wymiar polityki odwołuje się do przykładu wyboru dokonanego przez króla Salomona, gdy „w Gibeonie Pan ukazał [mu] się […] w nocy, we śnie”. Na słowa Boga: „Proś o to, co mam ci dać” władca nie poprosił o długie życie ani o bogactwa czy zgubę nieprzyjaciół, lecz o serce rozumne do wprowadzania sprawiedliwości, do sądzenia ludu i do rozróżniania dobra od zła. Imię „Salomon” znaczy bowiem „Człowiek Pokoju”.
Nie mogę niestety oprzeć się takiemu wrażeniu, że współczesnej, nie tylko polskiej zresztą aktywności politycznej, brakuje jednak takiej właśnie Salomonowej mądrości. Najważniejszym zdaje się być jak najdłuższe sprawowanie władzy, bogacenie siebie i swoich, no i niszczenie politycznych przeciwników. Może to właśnie Salomona z tą jego modlitwą powinni mieć za patrona odpowiedzialni za dzisiejszą polityczność, zwłaszcza ci spod znaku chrześcijańskich korzeni i wartości?
A tak w ogóle, to przydałoby się każdemu z nas rozpoczynać dzień od tej prośby Salomona: racz Panie dać Twemu słudze serce pełne rozsądku, do czego szczerze zachęcam.