Dziś opowiem państwu o Ani. Ania urodziła się w Bawarii pod koniec XVII wieku. Przez pierwsze 21 lat bez słowa sprzeciwu pomagała w pracy swoim rodzicom, ubogim tkaczom.
Dziś opowiem państwu o Ani. Ania urodziła się w Bawarii pod koniec XVII wieku. Przez pierwsze 21 lat bez słowa sprzeciwu pomagała w pracy swoim rodzicom, ubogim tkaczom. A potem wyraziła swoją wolę. Nie, nie pragnęła wyjść za mąż – chciała zostać zakonnicą. Wiedziała, że ani jej samej, ani jej bliskich nie stać na konieczny w takim przypadku posag, dlatego zdecydowała zapukać do znajdującego się w jej rodzinnej miejscowości klasztoru Trzeciego Zakonu Regularnego św. Franciszka z Asyżu. Jeżeli liczyła przez to na wyrozumiałość, srodze się zawiodła. Jej podanie odrzucono, zanim jednak zdążyła się załamać, wydarzył się cud. Oto w sprawie biednej dziewczyny zainterweniował u przełożonej sam mer miasteczka Kaufbeuren. Nie byłoby w tym może nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że zarówno on sam, jak i większość mieszkańców, to byli luteranie. Nasza Ania musiała zatem już wtedy zapadać w pamięć świadectwem swojego życia. Oczywiście taka protekcja nie przysporzyła nowej siostrze popularności w klasztorze. Została oddelegowana do najgorszych zajęć - to jest w kuchni i przy krośnie. Nie dostała także swojej celi – spała w kącie pomieszczenia zajmowanego przez jedną ze starszych zakonnic. Była także czas, gdy współsiostry żegnały się przechodząc obok niej, po korytarzach krążyła bowiem plotka o czarach, którym się oddaje. Każdy inny na miejscu Anny by się poddał, natomiast ona sama poddała się całkowicie woli przełożonej. Ma być furtianką? Będzie. W dzień czy w nocy przez 16 lat nikt nie odszedł spod bramy klasztoru w Kaufbeuren bez koniecznej pomocy. Duchowej lub materialnej. Ma dodatkowo pełnić zadanie klasztornej pielęgniarki? Tak się stanie, a udręczone różnymi niedyspozycjami siostry odkryją w końcu, że mają u siebie - w osobie Anny - prawdziwy skarb. Dadzą temu wyraz składając w jej ręce zadanie formowania nowicjuszek. 23 lata, tyle bohaterka naszej historii musiała czekać na uznanie z ich strony. Po kolejnych 15-tu zostanie przez wszystkie współsiostry wybrana przełożoną. I to wybrana pod przymusem, bo sama z siebie nie chciała tej funkcji przyjąć. Ostatnie trzy lata jej życia okazały się tak owocne dla klasztoru, że zaczęto go nazywać jej imieniem, a ją samą drugą jego fundatorką. I nic dziwnego, bo jej mądrość wykuta przez lata pokory, promieniała na setki kilometrów. Do Kaufbeuren, do "Matki biednych" jak ją nazywano, z prośbą o porady pisali zwykli ludzie i koronowane głowy. „Lepiej ukazywała prawdę niż spowiednicy” miał o niej powiedzieć Klemens August Wittelsbach, książę bawarski i arcybiskup Kolonii. Tymczasem ona sama swoim siostrom powtarzała zawsze : „Wszystkie codzienne czynności wykonujcie najlepiej, jak potraficie, choćby i najmniejsze i najmniej istotne, bowiem taką właśnie postawą najprościej osiągniecie duchową doskonałość”. Aha, i słuchajcie raczej Chrystusa niż plotek, bo z nich biorą się tylko kłopoty. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy, bo oczywiście imię Anna zostało jej nadane na chrzcie? Zmarłą w Wielkanoc 1744 roku w rodzinnym Kaufbeuren, św. Marię Krescencję Höss.