Nie wiem jak państwu, ale mnie, wobec napotykanych przeciwności losu, odruchowo zdarzało się najpierw narzekać. Dlaczego to czy tamto nie jest po mojej myśli? Do czego mają być mi potrzebne właśnie takie, a nie inne doświadczenia? Dzięki Bogu prędzej czy później okazywało się, że każda z tych spraw była jednak po coś
Nie wiem jak państwu, ale mnie, wobec napotykanych przeciwności losu, odruchowo zdarzało się najpierw narzekać. Dlaczego to czy tamto nie jest po mojej myśli? Do czego mają być mi potrzebne właśnie takie, a nie inne doświadczenia? Dzięki Bogu prędzej czy później okazywało się, że każda z tych spraw była jednak po coś. Tak jak „po coś” Kościół proponuje nam dzisiaj wspomnienie człowieka, który osiągnął w XIII-wiecznej Anglii szczyty kariery. Był kimś tak ważnym, że sam król Henryk III nie mógł go zignorować. A uwierzcie - bardzo tego chciał - bo ten prawnik z wykształcenia, swoją niezależnością i nieprzekupnością dokuczał mu niczym kamień w bucie. Gdy więc dowiedział się, że właśnie dzisiejszy patron został w roku 1244 wybrany biskupem Chichester, postanowił bezzwłocznie wybór ten zanegować. Nie dopuścić do konsekracji. Zająć wszystkie biskupie dobra, łącznie z prywatnym mieszkaniem. I częściowo ten królewski plan się powiódł, bo św. Ryszard de Wyche – a to o nim mowa – został zmuszony żyć na garnuszku u jednego z proboszczów w Tarring. Czy jednak fakt, że długoletni kanclerz i prawa ręka prymasa Anglii uprawia rolę, by nie umrzeć z głodu, to był dopust Boży czy może łaska? Jeśli dopust to św. Ryszard został do zmierzenia się z nim odpowiednio przygotowany. Z domu był bowiem niezbyt bogaty, bywało wręcz, że pracował za parobka w rodzinnym majątku. A gdy poszedł na studia do Oxfordu, którego nota bene po latach został rektorem, to bieda tak dokuczała i jemu i jego kolegom ze stancji, że w zimie nosili na zmianę tylko jeden płaszcz – gdy ten na kogo wypadało jego noszenie szedł akurat na zajęcia, pozostali próbowali nie zamarznąć w pokoju do jego powrotu. Przy takich doświadczeniach, mieszkanie kątem u biednego proboszcza, zanim król Anglii nie zmieni swojego zdania i nie odda zagrabionych biskupich dóbr, to była doprawdy fraszka. Poza tym, te trudne chwile pozwoliły biskupowi Chichester doświadczyć wszystkich bolączek swojej diecezji. Gdy więc król Henryk III, pod groźbą ekskomuniki, zwrócił św. Ryszardowi de Wyche to, co mu nieprawnie zabrał, ten ostatni mógł jako hierarcha wprowadzić stosowne reformy. A było to : sprawowanie sakramentów bezpłatnie, zachowywanie celibatu, a także nie opuszczanie miejsca swojej posługi przez kapłanów, noszenie przez nich stroju kościelnego i opieka nad współbraćmi w podeszłym wieku. Co do wiernych świeckich, to biskup miał zasadniczo tylko jeden warunek : mieli obowiązek uczęszczania na Mszę świętą w niedziele i w święta. Jako rektor Oxfordu i kanclerz prymasa, św. Ryszard de Wyche mógłby to wszystko teologicznie zagmatwać. Postawił jednak na proste i przejrzyste zasady, które swój początek wzięły z Bożego dopustu. Przyjętego, a nie przemarudzonego, o czym warto pamiętać. Czy wiecie państwo kiedy i jak nasz dzisiejszy patron odszedł z tego świata? Niespodziewanie, w czasie wizytacji pasterskiej budującego się kościoła w Dover. Było to 3 kwietnia 1253 roku, ale król nie maczał w tym palców, choć trudno zaprzeczyć, że było mu to na rękę. Skąd to wiemy? Bo uroczyste przeniesienie śmiertelnych szczątków św. Ryszarda do katedry w Chichester dokonało się 15 lat po kanonizacji i za zgodą nowego władcy Anglii, Edwarda I.