107,6 FM

Czy stać nas na miłość?

W miniony czwartek wieczorem aula Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Śląskiego wypełniła się poezją.

A to za sprawą ks. Bartłomieja Kuźnika, który zaprezentował pierwszy wydany i upubliczniony tomik wierszy o niezwykle wymownym tytule: „więzi krwiste”.

Gospodarzem wieczoru, prowadzącym rozmowę był innym ksiądz, uznany już poeta i nie tylko, Jerzy Szymik.

Jeszcze na dobre ten wieczór się nie rozpoczął, a ja kupiwszy ów zbiór wierszy za pożyczone pieniądze, bo z gapiostwa nie zabrałem z sobą portfela, przeczytałem je niemal jednym tchem. I nie dlatego, że jest ich ledwie trzydzieści, ale że po każdym przeczytanym korciło mnie, żeby przeczytać kolejny, następny.

Już pierwsze zdanie wstępu Jerzego Szymika, z nocnego maila Autora bardzo mnie poruszyło: „…Tylko absolutna wrażliwość jest prawdziwą odwagą…”

I tak sobie pomyślałem, że jest w tym stwierdzeniu z jednej strony oczywista, absolutna, żeby użyć tego samego słowa, prawda, z drugiej, niemal równocześnie pobrzmiewa tęsknota za wrażliwością, a z trzeciej jeszcze słychać tu niepokój, że jeśli jej mniej, coraz mniej, to tylko z braku odwagi.

Odważyć się być wrażliwym. To, jak mi się zdaje, ważna podpowiedź na dziś właśnie, kiedy wrażliwość nie jest w cenie, a jeśli już, to taka okazjonalna, na dystans, za pośrednictwem instytucji czy bankowego konta.

Kiedy myślimy i mówimy o wrażliwości, to zwykle kierujemy ją na zewnątrz siebie. Pomyślałem jednak, że warto nie zapominać, albo lepiej, pamiętać też o wrażliwości na samego siebie. Być wrażliwym na siebie, na swoje uczucia, na podszepty sumienia, na pierwszą myśl i skojarzenie. Dziś, kiedy zdaje się królować gruboskórność warto jej się poprzyglądać, czy przypadkiem powoli i niepostrzeżenie nie stałem już gruboskórny nie tylko na zewnątrz, ale też i do wewnątrz. Bo gruboskórnym jest się nie tylko dla i na innych, ale też, i to wcale nie rzadko, na samego siebie.

To prawda, żeby być wrażliwym tak na zewnątrz, na innych, jak i do wewnątrz, na siebie, trzeba mieć odwagę. Wrażliwość nigdy nie jest obojętna, nieruchoma. Wymaga reakcji, ruchu. O ile jeszcze stać nas na wrażliwściową reakcję i ruch na zewnątrz, to zdecydowanie trudniej przychodzi nam ten sam wrażliwościowy ruch i reakcja do wewnątrz, na siebie. Tu potrzeba zdecydowanie większej odwagi. Jeśli więc coraz mniej wrażliwości, a coraz więcej gruboskórności na samego siebie, to może właśnie dlatego, że brakuje nam odwagi wobec samych siebie?

Może przy okazji Wielkiego Postu nie od rzeczy byłoby zapytać o odwagę wrażliwości na samego siebie?

Przywołam teraz wiersz, który dla mnie przynajmniej jest niezwykłym, niesamowitym zapisem oczywistości:

Kochać to

włożyć

komuś

czasem

dyskretnie

do głębokiej kieszeni

odwieszonej

w przedsionku

kurtki

mandarynki

na drogę

i

nie wymagać

by smakowały pamięci

 

I cóż tu wielce komentować? Taka miłość, to jest miłość. Stać nas na nią? Czy przy każdej okazji domagamy się pamięci?

I fragment jeszcze jednego wiersza.

(…)

miłość jest

gdy się zwyczajnie robi dla kogoś coś więcej

jak kruszki majeranku na pieczeni

choć i bez nich by się obyło

jak wbicie listka mięty w słodki deser

który mógłby sobie spokojnie poradzić bez niej

jak drobiny cynamonu na gorącej czekoladzie

bez których też by uszło

jak szczypta czerwieni w opasce córeczki

na rodzinnym zdjęciu by pokazać więzi krwiste

i tak aż po kres

że jedni powiedzą „dajmy spokój”

a inni „nie, czekaj, w tym coś jest,

to coś o nas, z pierwszych dni raju,

warto się dla tego spocić,

o ten cały majeranek wcale nie tak łatwo”.

Czy stać nas na taką miłość? I z tym pytaniem, tak wielkopostnie Państwa zostawiam.

« 1 »

Zapisane na później

Pobieranie listy