Ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele oraz w niektóre inne dni, bo tak brzmi jej pełny tytuł, została uchwalona 10 stycznia 2018 roku, a wprowadzona w życie w marcu tam tegoż roku.
Minął więc ledwie pierwszy rok jej obowiązywania, czyli ograniczenia handlu do dwóch niedziel w miesiącu, a właściwie to tylko jej pierwszej części, bo drugim etapem było wejście w życie od 01 stycznia tego roku ograniczenia handlu tylko do jednej niedzieli w miesiącu.
Na dobrą sprawę ta ustawa nie zdążyła jeszcze tak na dobre wejść w życie w całości, a tylko w części, a już dzieją się wokół niej jakieś dziwne podchody, coś jak chocholi taniec.
Od dobrych kilku miesięcy, prawie jak na zamówienie, jak grzyby po deszczu pojawiają się teksty i artykuły z takimi nagłówkami: „Ta ustawa nas wykończyła”, „Zakaz handlu w niedziele zostanie zniesiony”, „Czy rząd wycofa się z zakazu handlu w niedzielę?”, „Zakaz handlu w niedziele ma coraz mniej zwolenników”. „500 sklepikarzy pisze do premiera: jak najszybciej skończyć z zakazem handlu!” Nawet państwowy Bank PKO zabrał głos zauważając, że spadła liczba kartowych transakcji. A i sam Premier mówi, iż pierwsze analizy wskazują, że zakaz handlu w niedzielę, niekoniecznie przyniósł spodziewane efekty.
To jakby jedna strona medalu. Z drugiej Rzecznik małych i średnich przedsiębiorstw mówi tak: nie ma żadnych wyników badań potwierdzających spadek obrotów mikro, małych i średnich sklepów. Większość jest zadowolona ze skutków tej ustawy. Przywołują konkretne wzrosty obrotów w swoich sklepach. Pokazują też zadowolenie swoich pracowników, ponieważ tydzień pracy nie jest podzielony na kawałki. Zwraca też uwagę na wzrost obrotów w branży turystycznej, a jej prawie 20% to właśnie małe i średnie firmy.
W ocenach skutków częściowego jeszcze funkcjonowania ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele wyraźnie wyczuwalna jest nerwowość. My wszyscy, rządzący też, może nawet bardziej, skażeni jesteśmy doraźnością i niecierpliwością w czekaniu na skutek. W tle są przecież słupki poparcia.
Decyzje o dobro społecznym charakterze to jednak nie tylko dopłaty do dzieci i za dzieci, do emerytur, czy książek. To jest dość proste. Jasne, że przynosi konkretny i natychmiastowy, ale jednak krótkotrwały odzew zadowolenia. Jeśli mógłbym cokolwiek podpowiedzieć, to daleko idącą cierpliwość.
Mnie się wydawało, że podstawą tej solidarnościowej inicjatywy ustawodawczej było dobro społeczne, takie niematerialne, osobowe, że tak powiem dobro społeczne. Z jednej strony zadbanie o całą rzeszę, wcale nie małą, przede wszystkim kobiet, choć nie tylko, pracujących w wielko powierzchniowych sieciach handlowych, ale też otwarcie czasowej przestrzeni dla odświeżenia, a może nawet odkrycia na nowo wartości rodzinno towarzysko sąsiedzkich poza sklepowo zakupowym spędzaniem czasu. Warto dać tej ustawie czas na zakorzenienie, na pełnowymiarowe zastosowanie. Procesy społeczne nie przynoszą efektów natychmiast, z dnia na dzień. Są odłożone w czasie i tu byłoby dobrze skorzystać, zastosować coś jak społeczny rachunek ciągniony. W przeciwnym razie coś, co dobrze się nie zaczęło, jeszcze na dobre nie zaistniało w perspektywie długoterminowego dobra, a już zostanie po prostu sprzedane za obroty i zyski bankowo sieciowe.
Tak przy okazji może warto by było się dowiedzieć, zbadać, policzyć o ile przez ten rok wzrosła liczba odwiedzających ogrody zoologiczne, wesołe miasteczka, parki, place zabaw, wyjeżdżających do pobliskich miejsc turystycznych na rowery, czy spacery? O ile częściej bez pospiechu zasiadano do niedzielnego obiadu w domu czy restauracji? I jak urosła rodzinno towarzysko inwencja, pomysłowość gdzie, z kim i jak spędzimy niedzielę, kogo odwiedzimy? Jestem przekonany, że wyniki nieźle by nas zaskoczyły.
A teraz coś Państwu zacytuję. Czy zgadną Państwo skąd pochodzą te zapisy?
- Zasada ochrony niedzieli, jako dnia odpoczynku stanowi konkretyzację wolności religijnej i wynika z niej pozytywny obowiązek państwa zapewnienia jednostkom możliwości wykonywania praktyk religijnych w tym dniu.
- Zasada ochrony niedzieli ma nie tylko wymiar religijny, ale również ogólnospołeczny. Pozwala na fizyczną i psychiczną regenerację osoby pracownika po tygodniu pracy, sprzyja rozbudowie więzi międzyludzkich (w tym rodzinnych), wpływa na poprawę sposobu postrzegania człowieka przez wielkie podmioty gospodarcze, które często sprowadzają go do narzędzia zysku, a także pozytywnie oddziałuje na branżę handlową. W ten sposób zakaz handlu niedzielnego, nawet gdy jest stosowany z ustawowo przewidzianymi wyjątkami, sprzyja realizacji wielu zasad, praw i wolności konstytucyjnych tj. nietykalności osobistej, zasady ochrony rodziny i małżeństwa, zasady przyrodzonej godności człowieka oraz wolności gospodarczej. W tym ostatnim przypadku chodzi o ograniczenie przewagi wielkich przedsiębiorstw, które w przeciwieństwie do małych sklepów, dysponują licznymi zasobami kadrowymi umożliwiającymi im pracę przez 7 dni w tygodniu.
To jest orzecznictwo o wolniej niedzieli Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe, w kraju, któremu fundamentalizmu religijno katolickiego i braku rozdziału kościoła od państwa zarzucić chyba jednak nie można.
Może naśladownictwo nie jest nie czymś specjalnie pochlebnym, ale tu byłoby wręcz wskazane.
I jeszcze jedno. W Austrii i Szwajcarii zakaz handlu w niedziele nazywany jest Sonntagruhe – niedzielny spokój, niedzielny odpoczynek. Dużo mówi ta nazwa. prawda?