„Wspieram równość” – czytam na plakietkach zdobiących zdjęcia osób tworzących fejsbukową społeczność. Serduszka w tęczowe paski dekorują ich policzka, zastępują dołki od uśmiechu na podbródku.
Ale w gruncie rzeczy nie ma się z czego śmiać. Bo, taka deklaracja to znak, że żyjemy w świecie złudzeń, większych niż kiedykolwiek indziej. Odgórnie narzucona i zalecana równość, dołączona do haseł takich jak wolność i braterstwo, ale też będąca słowem kluczem do minionego, kłamliwego, komunistycznego ustroju, już dawno została zdemaskowana jako jawna prowokacja. Wiadomo, że prędzej czy później prowadzi do ostrej konfrontacji z rzeczywistością.
Każdy mądry wie, że nigdy nie będziemy sobie równi, choćbyśmy nie wiem jak chcieli się do siebie upodobnić. No, z jednym wyjątkiem - wszyscy jesteśmy równi wobec śmierci, ale tę prawdę jakoś mało kto głośno powtarza i wypisuje na sztandarach czy serduszkach zdobiących zdjęcia w internecie.
„Wspieram równość” – deklarują równi wobec śmierci panowie i panie, ale nie o umieranie przecież im chodzi. Tymi słowami sugerują, że są tolerancyjni i akceptują każdego, kto ma inne poglądy i pomysły na życie.
- Pani ma taką bladą karnację i pewnie bardzo słabą tolerancję na słońce – usłyszałam kiedyś inteligentną uwagę, którą jedna z uczestniczek spotkania skierowała do Manueli Gretkowkiej. Jak się łatwo domyśleć pisarka przez całą godzinę podawała przykłady swojej tolerancji na rozmaite inności, ale po tej uwadze musiała przyznać, że jednak jej samej dotyczy nietolerancja przed którą się wzbraniała. Bo przecież nie powinna wystawiać na słońce delikatnej skóry o wyjątkowo jasnej karnacji jaką mają niektóre blondynki, żeby się poparzyła…
Poparzą się tym wspieraniem równości wypisujący to hasło na twarzach i ustach. Nie budzi sympatii i aprobaty słynna „urawniłowka”, przykładanie wszystkich do jednego szlaczka, żeby nie odstawali, nie wyróżniali się. Odstrasza i wywołuje gniew deklarowana publicznie akceptacja dla dziwaków, deprawatorów małoletnich, podchodzących do dzieci z pedofilskimi oślizłymi rękoma i myślami, w imię edukacji seksualnej, równości nie tylko dwóch płci, ale i tej trzeciej, stworzonej na obraz i podobieństwo chorej wyobraźni.
Epatujący hasłami o wspieraniu równości nabierają wody w usta kiedy nie daje się prawa do wygłaszania swoich przekonań ludziom o innych poglądach. Tak, jak to było w zeszłym tygodniu, gdy nagle i bez uzasadnienia na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu odwołano wykład na temat prawnych aspektów ochrony rodziny w szkołach, urzędach i instytucjach kultury rodziny, który wygłosił wiceszef Instytutu Kultury Prawnej Ordo Iuris. Z dnia na dzień zdecydowano, że się nie odbędzie, na szczęście na skutek telefonu z ministerstwa, rektor zdecydował, że prelegent go wygłosi, ale nie na wydziale prawa i administracji, tylko teologicznym.
Sprawdzałam na facebooku – nikt z deklarujących wspieranie równości, w żaden sposób na ten fakt nie zareagował.