Gorąco w gdańskiej Radzie Miasta - zadecydowano o odebraniu honorowego obywatelstwa Gdańska ks. Henrykowi Jankowskiemu, usunięciu figury kapłana z przestrzeni publicznej oraz zmianie nazwy skweru jego imienia.
Rada Miasta Gdańska pozbawiła w czwartek ks. Jankowskiego tytułu Honorowego Obywatela Miasta. Za przyjęciem uchwały w tej sprawie podczas sesji Rady Miasta głosowało 19 radnych. Dwóch wstrzymało się od głosu, przeciwko był jeden. Radni PiS nie brali udziału w głosowaniu.
Przeciwnicy decyzji, wśród nich związkowcy Solidarności, zebrali się rano przed budynkiem Rady i ustawili złoty posąg Donalda Tuska, w charakterystycznej peruwiańskiej czapce i z piłką pod pachą. Na obelisku pojawił się stylizowany napis "Konstytucja" i numery artykułów dokumentu. - To prezent dla pani prezydent Aleksandry Dulkiewicz. Pokazujemy radnym i pani prezydent, które artykuły konstytucji naruszą ich decyzje dotyczące ks. Jankowskiego. Wśród nich najważniejszy jest art. 42 pkt 3, mówiący o domniemaniu niewinności i prawomocnym skazaniu wyrokiem. Bez tego jakiekolwiek działania wymierzone w postać prałata będą bezprawne. Ci, którzy tak chętnie powołują się na przestrzeganie konstytucji, sami ją złamią - mówi Karol Guzikiewicz ze stoczniowej S i radny sejmiku pomorskiego.
Obok stoczniowców przed siedzibą rady pojawiło się też kilka osób przeciwnych honorowaniu ks. Jankowskiego. Stali oni w milczeniu, trzymając tabliczki z napisami: "Usunąć pomnik pedofila”, "Wierzymy ofiarom”, "Żądamy powołania komisji” i "Stop pedofilii”. Pod ich adresem padły niewybredne uwagi ze strony stoczniowców. Na miejscu była policja, ale nie interweniowała. Po godzinie stoczniowcy zakończyli happening i pozostawili figurę premiera Tuska przed wejściem do budynku Rady Miasta.
W wystąpieniach klubowych Cezary Śpiewak-Dowbór, przewodniczący klubu KO, podkreślił, że po publikacji "Gazety Wyborczej" atmosfera wokół ks. Jankowskiego narosła do tego stopnia, że doszło do obalenia pomnika. - Prokuratura nie ma prawnych możliwości, by zająć się tą sprawą, bo ks. Jankowski nie żyje - podkreślił.
Ostro w sprawie pomnika wypowiedział się Kacper Płażyński, przewodniczący klubu PiS. Zawnioskował o powołanie komisji, która miałaby wyjaśnić wszystkie okoliczności i zarzuty stawiane wobec ks. Jankowskiego. - Przecież to śp. Paweł Adamowicz i były prezydent Lech Wałęsa nazywali się przyjaciółmi ks. Jankowskiego. To prezydent Adamowicz był pierwszą osobą, która wpłaciła pieniądze na budowę pomnika. Dlatego jeśli zależy wam, jako rządzącym miastem od ponad 20 lat, na prawdzie i chcecie tej prawdy, to zgódźcie się na powołanie komisji. Bo my chcemy prawdy, a to, co się dziś dzieje z uchwałami odbierającymi księdzu honorowe obywatelstwo, usunięcie pomnika i zmianą nazwy skweru, to polityczna zadyma. Nie będziemy brać w tym udziału - zaznaczył.
Dyskusje klubowe zakończyła Beata Dunajewska z Wszystko dla Gdańska: - Słowa K. Płażyńskiego świadczą o tym, że musimy dziś zakończyć tę sprawę. Zwlekanie nie sprzyja poczuciu jedności i solidarności. Chcieliśmy polubownie rozwiązać ten problem, ale społeczny komitet, który przed 7 laty postawił pomnik ks. Jankowskiego, nie jest zainteresowany dialogiem. Dlatego chcemy dziś zamknąć tę sprawę raz na zawsze.
Uchwały, nad którymi głosować będzie gdańska Rada Miasta, mają związek z opublikowanym w grudniu 2018 r. w "Dużym Formacie", magazynie "Gazety Wyborczej", reportażem "Sekret Świętej Brygidy. Dlaczego Kościół przez lata pozwalał księdzu Jankowskiemu wykorzystywać dzieci?", w którym kapłan został oskarżony m.in. o seksualną przemoc wobec nieletnich. Publikacja wywołała falę protestów przeciwko czczeniu pamięci duchownego. W nocy z 20 na 21 lutego br. doszło do przewrócenia pomnika ks. Jankowskiego, który stanął w 2012 r. w sąsiedztwie kościoła św. Brygidy w Gdańsku staraniem społecznego komitetu. Pieniądze na budowę pomnika pochodziły głównie ze zbiórki przeprowadzonej przez komitet. Za zgodą Rady Miasta Gdańska monument stanął na miejskim skwerze, który otrzymał też imię ks. Jankowskiego. 23 lutego kilkudziesięciu pracowników Stoczni Gdańskiej na powrót ustawiło monument, mimo stanowiska władz miasta, że takie działanie wymaga zgody magistratu.