Mamy jeszcze czas. Jeszcze zdążymy zrobić nie tylko rzeczy pilne, ale także te naprawdę ważne. Pogodzimy się z kimś, z kim od lat jesteśmy na wojennej ścieżce. Porozmawiamy tak od serca z bliskimi. Naprawimy wyrządzoną krzywdę. Przecież mamy jeszcze dużo czasu. Mamy?
Cezary z Nazjanzu brewiarz.pl Mamy jeszcze czas. Jeszcze zdążymy zrobić nie tylko rzeczy pilne, ale także te naprawdę ważne. Pogodzimy się z kimś, z kim od lat jesteśmy na wojennej ścieżce. Porozmawiamy tak od serca z bliskimi. Naprawimy wyrządzoną krzywdę. Przecież mamy jeszcze dużo czasu. Mamy? Niech za odpowiedź posłuży życie dzisiejszego świętego. Urodził się w 330 roku w pobliżu Nazjanzu w Kapadocji, w świętej rodzinie. Dosłownie. Jego ojciec to św. Grzegorz Starszy z Nazjanzu, matka - św. Nona, siostra - św. Gorgonia, brat - św. Grzegorz z Nazjanzu. Gdy skończył miejscowe szkoły, na dalsze studia udał się do egipskiej Aleksandrii. Poznał astronomię, geometrię, ale do serca przypadła mu dopiero medycyna. Widocznie bardziej niż w gwiazdy lub w obliczenia, wolał patrzeć w oczy potrzebujących pomocy. Musiał być lekarzem z powołania, bo jego opiece w niedługim czasie powierzono zdrowie wschodnich cesarzy : Juliana Apostaty i Walensa. Także jego życie osobiste było bez zarzutu. I wiemy to z pewnego źródła - św. Grzegorz z Nazjanzu, jego rodzony brat, nie szczędził mu bowiem pochwał w swoich pismach. A wiadomo, że prorokiem najtrudniej jest być w swoim własnym domu. Na tym idealnym obrazie dzisiejszego patrona znajdowała się tylko jedna skaza – nie był chrześcijaninem. To znaczy urodził się w świętej rodzinie i całym sercem i w pracy i w życiu oddany był Bogu, ale nie przyjął chrztu. Uważał, że ma jeszcze na to czas. Że wciąż jeszcze nie jest do tego dostatecznie przygotowany. Wszystko to ciągnęło się tak przez całe 38 lat, aż nagle jednego dnia roku 368 się skończyło. Skończyło wraz z potężnym trzęsieniem ziemi, które nawiedziło Bitynię w Małej Azji. W gruzy rozsypało się wiele miast, zginęło wielu ludzi, a gdy opadł kurz okazało się, że jednym z nielicznych, którzy przeżyli ten kataklizm był dzisiejszy patron. Jako lekarz niósł pomoc, a jako człowiek zrozumiał wtedy, że jego czas się dopełnił. Niezwłocznie przyjął więc sakrament chrztu świętego. W tym samym roku cesarz, w dowód zasług za jego oddaną posługę lekarza i świadectwo życia, uczynił go zarządcą Bitynii. Był nim jednak tylko kilka miesięcy. Zmarł w 369 roku. Jego majątek zgodnie z ostatnią wolą rozdano ubogim. Kim był ten niezwykły człowiek, który rozpoznał swój czas? To święty Cezary z Nazjanzu.