Bandyci dziwili się ich odwadze i spokojowi. Nie bali się śmierci. Bp Alojzy Versiglia i ks. Kalikst Caravario umierając patrzyli w niebo.
Alojzy Versiglia (czasem można go znaleźć pod imieniem Ludwik, ponieważ włoskie imię Luigi bywa tłumaczone jako Ludwik i Alojzy) urodził się 15 czerwca 1873 w Oliva Gessi w północnych Włoszech. Miał dwie siostry. Dość szybko został ministrantem i służył do Mszy. Mieszkańcy często powtarzali, że zostanie księdzem, co Alojzego tak denerwowało, że przez pewien czas postanowił nie służyć. Dużo bardziej od bycia księdzem interesowała go armia i konie. Postanowił, że ostatecznie zostanie weterynarzem. By jednak móc studiować weterynarię udał się do Turynu, gdzie zaczął uczęszczać do gimnazjum salezjańskiego. Pierwsze dni na Valdocco były dla niego bardzo ciężkie. Kilkakrotnie pisał do rodziców, by go stamtąd zabrali. Ojciec w końcu po niego przyjechał, ale za późno. Alojzy już wgryzł się w rytm szkolny, miał dobre układy z ks. Bosko i po prostu chciał zostać.
Od weterynarza do misjonarza
Gdy był w trzeciej klasie miały miejsce dwa ważne wydarzenia. Po pierwsze zmarł ks. Bosko. Tuż przed śmiercią powiedział Alojzemu, by ten do niego przyszedł, bo ma mu coś ważnego do powiedzenia. Niestety Jan Bosko zmarł, a chłopak już nigdy się nie dowiedział, co święty chciał mu przekazać. 11 marca 1888 roku w bazylice Maryi Wspomożycielki miało miejsce wręczenie krzyży siedmiu misjonarzom. Tego dnia Alojzy postanowił, że zostanie misjonarzem.
W jednym z listów pisał:
"W dniu wyjazdu misjonarzy pod przewodnictwem ks. Cassini, dotknięty łaską Pana, porzuciłem wszelkie poprzednie pragnienia, postanowiłem zostać salezjaninem z nadzieją, że i ja udam się na misje".
Wstąpił do nowicjatu, w wieku 16 lat otrzymał z rąk ks. Michała Rua sutannę. Studiował w Turynie filozofię, teologię na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie. 21 grudnia 1895 roku został księdzem. Po święcenia do 1905 roku był mistrzem nowicjatu. Uczył się wtedy portugalskiego i jazdy konnej. I ciągle marzył o misjach.
Pojechał na krótko do Portugalii i Anglii, by nauczyć się języka. 19 stycznia 1906 roku wyruszył wraz ze współbraćmi do Chin. 13 lutego przybyli do Hong Kongu, a stamtąd dobili do Macau. Już czekało na nich 30 sierot. Początki nie były łatwe, bo musieli przygotować dom i jeszcze nauczyć się języka. Dodatkowo w 1910 roku wybuchła rewolucja i salezjanie musieli opuścić Macau. Powierzono im w tym czasie misję w Heung Shan.
W 1912 roku salezjanie wrócili do Macau. Pod koniec roku wybuchła zaraza dżumy. Dotknęła ona przede wszystkim Chińczyków. Salezjanie zajmowali się chorymi. Wśród cierpiących byli chrześcijanie, ale także osoby niewierzące. Ks. Versiglia poznał w tym czasie 12-latkę, która bała się śmierci, a z ust płynęła jej krew. W dodatku do nogi miała przywiązany łańcuch. Ks. Alojzy zaczął opowiadać jej o Jezusie. Słuchała i rozumiała. Poprosiła o chrzest. - Czy teraz jestem córką Boga? - zapytała i w akcie radości ucałowała dłoń kapłana. - A czy to nie przeszkodzi mi w pójściu do Pana? - wskazała na łańcuch. - Nie, bądź spokojna - odpowiedział salezjanin i podał monetę pielęgniarce, by rozwiązała dziewczynkę. Po chwili dziecko umarło wolne na duszy i na ciele.
W 1916/17 roku ks. Versiglia udał się po raz pierwszy do Turynu. Chciał uzyskać od przełożonych ludzi do pracy na misjach w Chinach. Wśród nowych misjonarzy był m.in. ks. Carlo Braga i ks. Ignacy Canazei. Na życzenie papieża salezjanie mieli przejąć pod opiekę duszpasterską niektóre dystrykty misyjne w prowincji kantońskiej. Nowa misja nazywała się Shiu Chow (dziś Kukong). 9 stycznia 1921 roku ks. Versiglia otrzymał sakrę biskupią. W 1922 roku po raz kolejny pojechał do Włoch, tym razem na Kapitułę Generalną. W 1923 roku do Chin przybyły pierwsze salezjanki. Rozpoczęły pracę z dziewczęta w Ho Sai koło Shiu Chow. Rok później powstał tam nowicjat. W 1926 roku bp Versiglia udał się do Stanów Zjednoczonych do Chicago na Kongres Eucharystyczny. 18 maja 1929 roku w wigilię Zesłania Ducha Świętego biskup Versigla udzielił święceń kapłańskich diakonowi Kalikstowi Caravario. O którym teraz kilka słów.