Dzisiejsza patronka wpisuje się w długi szereg podobnych jej męczennic wczesnego chrześcijaństwa. Jest młoda, piękna, dobrze urodzona więc zwraca na siebie uwagę. Ma oczywiście adoratorów. Ma też, jak wszystkie jej rówieśniczki z przełomu III i IV wieku, wyjątkowo nieprzejednanego w kwestiach wiary ojca.
Św. Julianna z Nikomedii brewiarz.pl Dzisiejsza patronka wpisuje się w długi szereg podobnych jej męczennic wczesnego chrześcijaństwa. Jest młoda, piękna, dobrze urodzona więc zwraca na siebie uwagę. Ma oczywiście adoratorów. Ma też, jak wszystkie jej rówieśniczki z przełomu III i IV wieku, wyjątkowo nieprzejednanego w kwestiach wiary ojca. Bo zapomniałem wspomnieć, że bohaterka naszej historii jest neofitką : świeżo nawróconą i przez to radykalnie kochającą Chrystusa. Gdy więc dowie się, że z woli ojca ma wyjść za mąż za poganina, twardo postawi rodzicielowi warunek – przyszły małżonek musi przyjąć chrzest. Ponieważ postawiła sprawę na ostrzu noża, ostrze – tyle że miecza - dopełniło jej losu w roku 305. Zanim jednak męczeńsko umarła, została potraktowana z całym, charakterystycznym dla tej i podobnych historii, okrucieństwem, którego państwu oszczędzę. Ale choć jej życiorys wydaje się typowy, jest w nim coś, co zaintrygowało średniowiecznych malarzy i pisarzy. Zaintrygowało tak dalece, że przedstawiana była dużo częściej niż inne święte i natychmiast rozpoznawana. Największego rozgłosu nadał temu szczegółowi autor „Złotej legendy” Jakub de Voragine. O co chodzi? Otóż, gdy dzisiejsza patronka została uwięziona czekając na wyrok śmierci przyszedł do jej celi diabeł pod postacią anioła, próbując ją przekonać, że to sam Pan Bóg wysyła go, aby ją namówić do oddania hołdu bożkom, aby uniknęła ciężkich męczarni. Mądra niewiasta postanowiła jednak sprawę powierzyć Bogu i tak, otrzymała nie tylko uleczenie z ran zadanych w czasie tortur, ale i pewność, że tożsamość anioła zostanie jej ujawniona, gdy go złapie. Co niniejszym zrobiła, odkrywając, że ma do czynienia z szatanem. Jednak sprawa się na tym bynajmniej nie skończyła. Nasza patronka skrępowała go bowiem swoim łańcuchem i rankiem pociągnęła za sobą na miejsce kaźni. Choć ten błagał ją, żeby się nad nim zlitowała i nie okrywała go śmiesznością, to i tak został zmuszony przebyć z nią drogę przez cały rynek, aż do kloaki, gdzie ostatecznie trafił. I ten właśnie obraz - twardej i zdecydowanej dziewczyny, która nie boi się stawiać warunków ojcu i nie daje się zwieść złym duchom – ten obraz na długo zapadał ludziom w pamięć. Czy wiecie państwo kogo przedstawia? Świętą Juliannę z Nikomedii, dziewicę i męczennicę.