Czy doświadczyli państwo choć raz w życiu uczucia bezsilności w zderzeniu z biurokratyczną machiną państwa?
Św. Teodora II brewiarz.pl Czy doświadczyli państwo choć raz w życiu uczucia bezsilności w zderzeniu z biurokratyczną machiną państwa? Czy zdarzyło się państwu wtedy żałować, że nie macie władzy absolutnej, takiej która mogłaby pokazać wszystkim, gdzie jest ich miejsce? Ale nawet jeżeli nie stało się to szczęśliwie państwa udziałem, to i tak historia dzisiejszej patronki może być dla was pouczająca. Ładnie bowiem opisuje złudność sielanki cesarskiego życia. Zacznijmy od tego, że mowa o urodzonej w Małej Azji arystokratce. Cóż jednak po dobrym urodzeniu, jeżeli nie zostanie się dobrze wydaną za mąż. Bohaterka tej historii na swój szczęśliwy los czekała, bagatela, około 30 lat. Wtedy bowiem została dostrzeżona przez macochę 17-letniego wówczas cesarza Teofila i mu zaślubiona. Owszem, to był wielki społeczny awans, ale też i zgoda na to, by odtąd o całym jej życiu decydował młodziutki małżonek. Małżonek, który jako cesarz Wschodni kontynuował zwalczanie świętych obrazów, podczas gdy jego żona była ich zaciekłą obrończynią. Pomimo jednak sporej różnicy wieku i odmienności światopoglądów, w małżeństwie tym przyszło na świat aż siedmioro dzieci. Minęło tak 12 lat, gdy nagle wraz ze śmiercią cesarza Teofila i niepełnoletniością jego syna Michała, pełnia rządów przypadła w udziale dzisiejszej patronce jako regentce. Nie trwało to długo, ale wystarczyło. Do czego zapytacie państwo? Czy do rozprawienia się ze wszystkimi, którzy zaszli przez te lata cesarzowej za skórę? A może do zabezpieczenia swojej pozycji na dworze? Otóż nie. Te 14 lat to był ten moment w jej życiu, gdy mogła zrobić wszystko i skorzystała z tej władzy dla dobra… Kościoła. Po pierwsze odwołała cesarskim dekretem prześladowanie świętych wizerunków i relikwii, które w cesarstwie Wschodnim trwało od 726 roku, czyli od 120 lat, kiedy cesarz Leon III Izauryjczyk, nakazał usunąć obraz Chrystusa, który znajdował się nad drzwiami pałacu cesarskiego. Po drugie odwołała z wygnania prawowiernych biskupów. Po trzecie zwolniła z urzędu patriarchę Konstantynopola, Jana, zwolennika herezji ikonoklastów. Na jego miejsce mianowała św. Metodego, a po jego śmierci św. Ignacego. I w końcu po czwarte, choć może powinno być po pierwsze, w roku 843 zwołała do Konstantynopola synod, który potwierdził dekrety soboru Nicejskiego II sprzed pół wieku, dekrety potępiające herezję obrazoburców. Rzecz była tak spektakularna, że na pamiątkę zakończenia wielu lat prześladowania obrazów i relikwii ustanowiono osobne święto - Ortodoksji, czyli prawowierności. To, że potem została przez swojego syna do spółki z jego wujem siłą usunięta z tronu i wysłana do klasztoru, niewiele mogło już w tym sporze zwolenników i przeciwników świętych obrazów zmienić. Zmarła 11 lutego 867 roku, ale na trwałe zapisała się w historii świata i Kościoła. Kto taki? Święta Teodora II, cesarzowa.