Odrzucam pojęcie "mowy nienawiści", które przy tej okazji próbuje się wprowadzać - mówił prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w "Sieci", czy tragedia w Gdańsku powinna zmienić atmosferę w kraju. Jego zdaniem, za pomocą tego pojęcia "próbuje się wprowadzić jednostronną cenzurę" dotyczącą tylko prawicy.
Prezesa PiS w tygodniku zapytano m.in., czy tragedia w Gdańsku - zabójstwo prezydenta tego miasta Pawła Adamowicza - powinna przynieść zmianę atmosfery w kraju. "Odrzucam pojęcie +mowy nienawiści+, które przy tej okazji próbuje się wprowadzać. To pojęcie, za pomocą którego próbuje się wprowadzić jednostronną cenzurę dotyczącą tylko prawicy" - podkreślił. "Można grać +Klątwę+, można wzywać do zamordowania mnie, a nie można, w skrajnych przypadkach, cytować Pisma Świętego" - dodał.
Zdaniem Kaczyńskiego w Polsce jest coś takiego jak "sianie nienawiści". "To się zaczęło w 1990 r., gdy powstało Porozumienie Centrum, od razu brutalnie zaatakowane" - dodał. "My nigdy nie sialiśmy nienawiści. My jedynie przedstawialiśmy naszą diagnozę sytuacji w Polsce, dziś dość powszechnie zaakceptowaną i potwierdzaną przez licznych badaczy. Czasem się zdarzało, że dosadnie" - powiedział.
Według prezesa PiS "w Polsce trzeba doprowadzić do sytuacji, w której po prostu działa prawo". "Dziś to często fikcja, w głównej mierze przez postawę sądów. Nie może być tak, żeby przejść się Krakowskim Przedmieściem albo odwiedzić grób brata, muszę mieć pozwolenie Obywateli RP. A sędziowie najwyraźniej to akceptują, bo stawiają zarzuty nadużycia prawa policjantom, którzy wyciągali ludzi spod samochodów blokujących dojazd. To są szczyty absurdu i objawy demonstracyjnego lekceważenia prawa" - ocenił.
Komentując atak na dziennikarkę TVP Magdalenę Ogórek, prezes PiS stwierdził, iż "mamy do czynienia ze zdziczeniem, które wyrasta z bezkarności". "Stare kierownictwo Sądu Najwyższego może sobie pogratulować, może sobie +przybić piątkę+" - powiedział. "Będziemy dalej pracować, by odbudować państwo prawa, ale wcześniej musimy zostać społecznie zweryfikowani" - dodał.
Kaczyński na uwagę, że partia według jej niektórych sympatyków, zbyt mało mówi o wartościach i nie angażuje się w tzw. "wojnę kulturową", odparł, że PiS twardo przy swoich wartościach obstaje i nie będzie tego ukrywać. W jego ocenie jednak bezpośrednia polemika z odmiennymi poglądami, która - jak mówił - "przez część Polaków zostanie uznana jako odrzucenie wolności", nie będzie skuteczna.
Prezes PiS ocenił także, że obecnie "bardzo brutalnie atakowany" jest Kościół, czego jego zdaniem przykładem jest film "Kler" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego. Według Kaczyńskiego Kościół jest "nośnikiem jedynego systemu wartości, który jest w Polsce powszechnie znany i który buduje kościec normalnych stosunków międzyludzkich". "Alternatywną jest nihilizm, w polskich warunkach nie ma innej alternatywy. Tak ułożyła się polska historia" - podkreślił.
Kaczyński w wywiadzie wrócił również do zmiany na stanowisku premiera, gdy Mateusz Morawiecki zastąpił Beatą Szydło. Na uwagę, że jednym z powodów tej zmiany, było "złagodzenie napięcia", odparł, że to "rzeczywiście było i jest" celem PiS, ale nie tylko PiS decyduje o tej sprawie. "A zmiana premiera podyktowana była przede wszystkim wiarygodnymi sygnałami o nowej, wielkiej ofensywie przeciwko Polsce, i to o skali międzynarodowej. Chodziło o próby przypisania nam już nie tylko +faszyzmu+, lecz wprost +hitleryzmu+, co na pewno nie było przypadkiem" - podkreślił.
Akcentując znaczenie deklaracji polsko-izraelskiej, Kaczyński wskazał, że "tym, który prowadził rozmowy z trudnym partnerem, a więc premierem (Izraela, Benjaminem) Netanjahu, był nasz premier". "Bardzo sobie cenię zasługi Beaty Szydło, sądzę, że ma ona przed sobą wybitną przyszłość, ale i dziś uważam, że ta zmiana była konieczna" - zaznaczył.
W innym miejscu wywiadu polityk zapytany został o obietnice Roberta Biedronia, lidera nowo powstałej partii Wiosna. Na pytanie, czy stanowią one zagrożenie dla PiS, odpowiedział: "Nie sądzę". "To jest podane w sosie tak wściekłego antyklerykalizmu, że dla naszego elektoratu nie stanowi poważnej propozycji" - powiedział.
"To też obietnice tak daleko idące, że jeśli traktować je jako całość, to trzeba by było minimum 200 mld zł. Czyli radykalnego zwiększenia podatków albo gigantycznego zadłużania się. Na takich zasadach można obiecywać marcepany rosnące na brzozach" - podkreślił Kaczyński.
Zdaniem prezesa PiS "Wiosna zagraża przede wszystkim Platformie, a także w pewnej mierze Kukizowi, który - jeśli chce przetrwać - musi ruszyć do ofensywy".
Odniósł się także do wypowiedzi byłej premier Ewy Kopacz, która mówiła w jednym z programów pod koniec stycznia, że "kiedy jeszcze dinozaury były", a ludzie "nie mieli żadnej broni nowoczesnej, która pozwoliłaby ich zabić", wówczas "rzucali kamieniami". "Wiadomo, że od jednego rzucenia tym kamieniem dinozaur na pewno nie padł. Ale jeśli przez miesiąc, dwa miesiące rzucali tymi kamieniami, to go na tyle osłabili, że mogli go pokonać" - powiedziała.
Jak stwierdził dziennikarz, "widać nadzieję, że liczne ataki jednak odkładają się w świadomości społecznej i przyniosą zmianę władzy".
"Na razie to wszystko odkłada się dość słabo" - odpowiedział prezes PiS. "Oczywiście nie mogę wykluczyć, że obok rzucanych kamieni pojawi się proca lub że zaczną kopać doły. My jednak jesteśmy zaprawieni" - podkreślił. Na pytanie, czy PiS to "dinozaur z grubą skórą", prezes partii odparł: "PiS to prawdziwy pancernik, bo przecież są takie zwierzęta". "Można powiedzieć, mamutopancernik" - dodał.