O siostrach z gitarami i siekierami opowiada Małgorzata Terlikowska, autorka książki "Dzięki Bogu jestem zakonnicą!".
- Klaryskę z zakonu kontemplacyjnego zapytałaś, czy nie nudzi się spędzając każdy dzień tak samo, w tym samym miejscu.
- Siostra Iwona Szwajca ze skaryszewskiego klasztoru jest uroczą osobą, tryskającą humorem, żyjącą ”za kratą” od prawie 25 lat. Widać, że w tym świecie, gdzie wszystko ma swoją porę i jest przewidywalne, czuje się szczęśliwa. I chociaż siostry nie śledzą telewizyjnych wiadomości, wiedzą o wszystkim co dzieje się na świecie. Kiedy zdarza się katastrofa albo coś niepokojącego, od razu dostają prośby o modlitwę w tych intencjach.
Omadlają trudności w rodzinach, małżeństwa zagrożone rozwodem, kłopoty z wychowaniem dzieci, młodzież pogrążającą się w nałogach, brak pracy… Znają wszystkie nasze problemy. Osobom, które pukają do furty klasztoru kontemplacyjnego z nadzieją, że znajdą w nim spokój i ucieczkę od świata, s. Iwona od razu mówi, że to nie jest sanatorium i odpoczynku nie będzie.
- Która z tych 13 zakonnych historii najbardziej Cię zaskoczyła?
- Zachwyciło mnie wiele, ale najbardziej zadziwiająca była s. Maria Loyola, niepokalanka, która przyjechała do Polski w latach 90. jako baptystka z misją „wyciągania ludzi z Kościoła katolickiego”. Przez rodziców była wychowywana w przekonaniu, że katolicy to zło. Jej droga nawrócenia i powołania do zakonu maryjnego, do którego wstąpiła w wieku 47 lat, była fascynująca.
Jak pokazują historie moich rozmówczyń, Bóg każdego powołuje inaczej i ma swoje sposoby, żeby być w tym skutecznym.
Czytaj także: