Chyba nie ma człowieka, któremu by się to nie zdarzyło przynajmniej raz w życiu. Powiedział coś lub napisał i został błędnie, opacznie rozumiany przez adresata swojego przekazu.
Przyczyn może być bardzo dużo i mogą leżeć zarówno po stronie autora, jak i odbiorcy. Wystarczy, że akurat gdy do kogoś mówię, mam poważne dolegliwości gardła, nosa, języka - od razu mój komunikat staje się mniej wyraźny i trudniejszy do prawidłowego odebrania. Ale równie dobrze problem może leżeć po stronie odbiorcy mojej wypowiedzi. Na przykład, ktoś ma kłopoty ze słuchem albo jest rozproszony, nie słucha uważnie, jego myśli są zajęte czymś innym. Może też być tak, że podczas naszej rozmowy panuje okropny hałas, w którym gubią się wymawiane słowa.
Wszystkie tego typu sytuacje zdarzają się całkiem często i trzeba sobie jakoś radzić, aby mimo przeszkód jednak komunikację podtrzymywać. Ludzie przecież muszą się porozumiewać.
Poza wskazanymi przed chwilą utrudnieniami ludzkiej komunikacji i im podobnymi przeszkodami istnieje jednak zjawisko, które możliwość dogadania się i zrozumienia blokuje w sposób wyjątkowo brutalny. Myślę, że w międzyludzkich kontaktach ma ono miejsce od zawsze, jednak odnoszę wrażenie, że ostatnio niebezpiecznie się nasila, czasami całkowicie uniemożliwiając podjęcie dialogu i dojścia do jakichś konkluzji na jakimkolwiek poziomie.
Ten konkretny kłopot, o który mi chodzi, leży całkowicie po stronie odbiorcy przekazu. Czyli po stronie rozmówcy, słuchacza, czytelnika, widza. Polega na sposobie odbierania docierających do niego treści. Coraz częściej, nawet w zwykłych pogaduszkach zauważam daleko posuniętą wybiórczość w przyjmowaniu tego, co do kogoś mówię. Można to porównać do filtrowania i wyłuskiwania z otrzymywanego przekazu tylko tego, co pasuje do wcześniej poczynionych założeń, do dotychczasowej wiedzy, do sposobu patrzenia na świat, a przede wszystkim do przekonań i poglądów. Naprawdę jest to zjawisko coraz bardziej widoczne w zwykłych ludzkich kontaktach.
W odniesieniu do komunikacji międzyludzkiej dokonującej się za pośrednictwem mediów, jest znacznie silniejsze. Okazuje się, że coraz bardziej rośnie grupa ludzi, którzy słyszą tylko to, co chcieliby usłyszeć, czytają jedynie to, co chcą wyczytać, widzą wyłącznie to, co pragną zobaczyć. Pozostałe elementy przekazu ignorują lub interpretują w taki sposób, aby pasowały do wcześniej przygotowanej w ich umysłach układanki. Przyjmują wyłącznie te treści, które da się w niej umieścić. Nie brak i takich, którzy dokładnie w taki sposób filtrują całą otaczającą ich rzeczywistość, odrzucając wszystko, co nie zgadza się w ich wizją świata. Muszę przyznać, że odczuwam wobec nich dużą bezradność.