Ennio Morricone pokochał Kraków - w naszym mieście, jako jednym z pięciu na świecie, świętował swoje 90. urodziny. Koncert był prawdziwą ucztą dla fanów jego twórczości.
Maestro pod Wawelem wystąpił w dniu żałoby narodowej i nie ukrywał, że wydarzenia, jakie w ostatnim tygodniu miały miejsce w Polsce, mocno go poruszyły. Zaproponował więc, by wieczór rozpoczął się minutą ciszy upamiętniającą tragicznie zmarłego prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
Później zaś słynny kompozytor, który stworzył ścieżki dźwiękowe do ponad 500 filmów, zabrał kilkunastotysięczną publiczność zgromadzoną w Tauron Arenie w niezwykłą podróż pełną emocji, nagłych zwrotów akcji i muzycznych niespodzianek. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że każdy kolejny utwór przenosi słuchaczy… prosto na plan filmowy, na którym rozgrywają się pasjonujące pojedynki, a bohaterowie tych obrazów przeżywają różne dramatyczne chwile. Podczas dwugodzinnego koncertu nie zabrakło bowiem najsłynniejszych melodii budujących nastrój w najbardziej kasowych westernach (m.in. "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie"), jak również w obrazach, które na zawsze zapisały się w historii kina (tak, jak "Misja").
Wieczór można więc nazwać w pewnym sensie muzycznym urodzinowym tortem, na który Ennio Morricone zaprosił nie tylko mieszkańców Krakowa, ale także gości z innych polskich miast oraz zza granicy - i oni przyjechali pod Wawel specjalnie po to, by uczcić 90. urodziny mistrza. A ten, za gorące przyjęcie i niekończącą się owację podziękował, bisując aż trzy razy.
Ennio Morricone, który do Krakowa przyjechał po raz trzeci, wystąpił w towarzystwie 160-osobowego składu Czeskiej Narodowej Orkiestry Symfonicznej oraz chóru.
Ennio Morricone zabrał publiczność w niezwykłą podróż, pełną harmonijnych dźwięków Monika Łącka /Foto Gość