- Wcześniej uważałem, że do kościoła chodzą ludzie, którzy sobie w życiu nie radzą. A tam zobaczyłem mężczyzn, którzy wielbią Boga takim głosem jak mój, stadionowy - mówił Bogdan Krzak na bielskim spotkaniu MU.
Młodzi, którzy wraz z ks. Marcinem Hałasem tworzą Projekt Uwielbieniowy JeMU przy parafii św. Józefa na Złotych Łanach, po raz kolejny zaprosili swoich rówieśników i wszystkich, którzy czują się młodzi ciałem i duchem, na wieczór MU - Młodzi Uwielbiają. Tym razem pod hasłem "Wiara i nawrócenie". Gościem spotkania był Bogdan "Kryzys" Krzak - mieszkający przez całe swoje życie na Złotych Łanach, mąż jednej żony od prawie 30 lat, ojciec czwórki dzieci, dziadek sześciorga wnucząt, terapeuta w ośrodku dla młodzieży wychodzącej z uzależnień "Nadzieja" w Bielsku-Białej, a kiedyś stadionowy chuligan. Bogdan opowiedział o swoim odkryciu wiary i o tym, jak Pan Bóg go przyprowadził do bliskiej relacji ze Sobą.
- Od 13. roku życia miałem przezwisko "Kryzys", które został mi nadane przez jednego "ziomeczka", który nadal tu miesza. Złościłem się na to przezwisko, bo ono wynikało z biedy - opowiadał. - To były lata 80., komuna, miałem dziurawe trampki. Wstydziłem się tego, wstydziłem się biedy, z której wyrastałem. Potem miałem taki czas, kiedy szczyciłem się tym przezwiskiem. Dlaczego o tym mówię? Dlatego, że kilka lat temu dowiedziałem się, że w języku chińskim to przezwisko ma wiele przeciwstawnych znaczeń - kryzys oznacza porażkę albo nadzieję. Uświadomiłem sobie, że kiedy przeżywałem kryzysy, zawsze mogłem wybierać: albo nadzieję, albo porażkę. Co wybierzemy, to nasze.
Projekt Uwielbieniowy JeMU poprowdził żywołowy śpiew podczas modlitwy młodych
Urszula Rogólska /Foto Gość
Mówiąc o swojej wierze i nawróceniu, Bogdan odwołał się do niedzielnych czytań z liturgii słowa - z Księgi Izajasza o poślubieniu przez Boga Jerozolimy, z Ewangelii o cudzie przemiany wody w wino w Kanie Galilejskiej i Psalmu 96, wielbiącego Boga. - To jest część mojego życia. Tak było i tak się dzieje - Pan Bóg przemienia mnie każdego ranka - mówił Bogdan. - Wiecie, co mnie ujęło za serce w Kościele? Jako młody chłopak zostałem w moim mniemaniu urażony przez księdza. Z Panem Bogiem nie miałem nic wspólnego. Przez długi czas mówiłem, że jestem osobą niewierzącą. Długo się zastanawiałem, jak to jest z Panem Bogiem i odkryłem, że nie byłem Nim zbytnio zainteresowany. Kiedy poszedłem po raz pierwszy do kościoła po latach, w wieku 24 lat, to poszedłem w takiej niedobrej intencji. Ja nie przyszedłem się pomodlić. Bo było tak jak w tym słowie Bożym: Bóg chce poślubić Jerozolimę taką, jaka jest.