Strasznie trudno jest panować nad wolnymi ludźmi. Szczególnie, jeśli swoje prawo do panowania opiera się jedynie na sile. Dlatego w języku łacińskim pojawiło się jeszcze w czasach cesarstwa rzymskiego słowo barbarus – barbarzyńca.
Strasznie trudno jest panować nad wolnymi ludźmi. Szczególnie, jeśli swoje prawo do panowania opiera się jedynie na sile. Dlatego w języku łacińskim pojawiło się jeszcze w czasach cesarstwa rzymskiego słowo barbarus – barbarzyńca. Oznaczało wszystkich, którzy nie uznawali prymatu łacińskiej kultury i wyżej od niej cenili sobie wolność. O tym, że wolność była dla barbarzyńców najważniejsza, przekonali się też Arabowie, którzy w VII wieku zajęli Północną Afrykę aż po Saharę. Oto rdzenni mieszkańcy tych terenów, woleli umrzeć niż przyjąć narzuconą siłą kulturę islamu. Muzułmanie nazwali tych ludzi Berberami, choć oni sami nazywali siebie Imazighen – "ludzie wolni". Jeżeli Berberowie tak wysoko cenili sobie wolność, to co musiało się wydarzyć, by jeden z nich, który trafił do Neapolu, stał się dzisiejszym patronem? Ani chybi musiał mieć miejsce cud. I miał, gdy wspominany dzisiaj święty w Neapolu odkrył żywego Boga. Nie takiego, który jak cezar siłą zabiera mu to, co najcenniejsze. Ani nie takiego, który jak Allah domaga się bezwzględnego posłuszeństwa. Ten Bóg, którego spotkał w Neapolu bohater tej opowieści, uszanował jego wolność. I pokazał jak wielką jest wartością. Za takim Bogiem wspominany dzisiaj Berber ruszył bez wahania. Najpierw jego droga wiodła przez klasztorne biblioteki, by lepiej poznać Tego, któremu uwierzył. Potem wiodła przez próbę pokory, gdy sam papież św. Witalian aż dwukrotnie podejmował wysiłki, by uczynić go arcybiskupem Canterbury. Następnie podążając za Bogiem, którego wybrał, ten człowiek pustyni pozwolił się bez walki zamknąć do więzienia pod zarzutem szpiegostwa na rzecz wschodniego cesarza. Ostatecznie trafił do Anglii, która w niczym nie przypominała jego ojczystej Północnej Afryki. Ale to, co najbardziej zaskakujące miało się dopiero wydarzyć. Oto barbarzyńca przyniósł na te wyspę kulturę i naukę. Został bowiem wybrany opatem w klasztorze świętych Piotra i Pawła w Canterbury. W ciągu 39 lat przekształcił szkołę klasztorną w Canterbury w prężny ośrodek naukowy. To tutaj wiedzę pobierało wielu studentów, także z zagranicy. Oprócz prowadzenia studiów biblijnych, dzisiejszy patron nauczał tam greki i łaciny, matematyki, poezji i astronomii. Bardzo oświecony barbarzyńca, nie sądzą państwo? O kim mowa? O świętym Adrianie z Canterbury.