Yuval Harari, izraelski historyk i profesor na Wydziale Historii Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie, w jednym ze swych bestsellerów, zatytułowanym „Sapiens: od zwierząt do bogów”, dowodzi, że spektakularny sukces i pozycję w świecie nasz gatunek zawdzięcza pojawieniu się operującego fikcją języka.
„Dzięki niemu wielka liczba nieznających się ludzi może z powodzeniem współdziałać, wierząc we wspólne mity” - uważa człowiek uznawany dzisiaj za jednego z najważniejszych i najbardziej inspirujących myślicieli XXI stulecia. Tym językiem posługujemy się do wyobrażania sobie i opisywania zjawisk i stanów rzeczy, które nie istnieją poza opowiadanymi przez nas historiami. Co ważne, jego zdaniem, rzeczywistość wyobrażona nie jest kłamstwem. W przeciwieństwie do kłamstwa jest ona czymś, w co wspólnie się wierzy, i dopóki ta zbiorowa wiara się utrzymuje, dopóty wyobrażona rzeczywistość wywiera na świat realny wpływ.
Tak się złożyło, że natrafiłem na wywody Harariego akurat wtedy, gdy po raz kolejny w życiu zainteresowałem się tematem bajek. Katarzyna Nosowska w swojej książce „A ja żem jej powiedziała” zwróciła uwagę na pewien szczegół. „Wszyscy zastanawiamy się, dlaczego bajki kończą się informacją, że bohaterowie żyli długo i szczęśliwie” - stwierdziła zdecydowanie i zadała bulwersujące dla miłośników bajek pytanie: „Co było dalej?”. Według wokalistki zespołu Hey, jeżeli żyli długo, to niemożliwe, by ani razu nie otarli się o komplikacje, które zniekształciły obraz szczęścia. „Poza tym, jeśli na ostatniej stronicy czuli się autentycznie szczęśliwi, to sekundę później musiał pojawić się lęk przed utratą tego szczęścia” - przekonuje autorka tekstu klasycznej już dzisiaj piosenki, a właściwie pieśni „Moja i twoja nadzieja”.
Muszę przyznać, że mam poważne wątpliwości, czy faktycznie wszyscy zastanawiamy się nad tym, kończącym mnóstwo bajek sformułowaniem. Chyba jednak nie. Wydaje mi się, że raczej wolimy nie dociekać, jak to długie i szczęśliwe życie bohaterów bajek mogło wyglądać i czy nie prześladował ich paniczny lęk przed utratą szczęścia. Wolimy wierzyć, że nie dopadła ich skrzecząca pospolitość, z którą sami musimy się mierzyć każdego dnia.
Niestety, nieustannie pojawiają się na świecie ludzie, którzy chcą tę naszą tendencję do niezaglądania za kulisy bajek zdyskontować na własną korzyść. Robią to, opowiadając nam bajki o nas samych. Bajki, w których na końcu pojawia się nieodmiennie zapewnienie, że będziemy żyli długo i szczęśliwie, jeśli tylko im uwierzymy. A my raz po raz, z zadziwiającym uporem, przyjmujemy tę obietnicę i wierzymy w serwowaną nam wyobrażoną rzeczywistość. Mimo, że już tyle razy przekonaliśmy się, iż każda bajka jednak ma swój dalszy ciąg. I nie jest on wcale baśniowy, pozbawiony cierpienia, komplikacji, problemów, rozczarowań oraz konfliktów.