W kaplicy Pałacu Arcybiskupów Krakowskich zaprzysiężono dziś członków Komisji Historycznej, pracującej na rzecz przygotowywanego diecezjalnego procesu beatyfikacyjnego Jánosa Esterházy’ego arystokraty węgierskiego, męczennika komunizmu, człowieka głębokiej wiary.
Proces, którego postulatorem został w grudniu mianowany franciszkanin o. Paweł Cebula, będzie toczył się w Krakowie, m.in. ze względu na mało powszechnie znane związki z tym miastem sługi Bożego J. Esterházy’ego (1901-1957). - Mamy nadzieję, że w trakcie procesu zdołamy dowieść, że do końca był wierny Chrystusowi. Umierał w mękach na gruźlicę, modląc się cały czas za swoich oprawców. Może być wzorem człowieka łączącego różne narody - powiedział o. Cebula, pracujący od wielu lat na Węgrzech.
Komisja Historyczna ma zbadać wszystkie dostępne źródła dotyczące życia i działalności sługi Bożego. Przysięgę na Ewangelię przed abp. Markiem Jędraszewskim złożyło dziś 4 członków komisji: prof. Arkadiusz Adamczyk, historyk z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach, biograf Esterházy’ego, przewodniczący komisji, dr Imre Molnár, historyk i dyplomata, biograf Esterházy’ego, dyrektor Instytutu Węgierskiego w Bratysławie, dr Dariusz Żuk-Olszewski i dr Soos Viktor Attila z Komitetu Pamięci Narodowej w Budapeszcie. W skład komisji wejdzie także nieobecny dziś w Krakowie dr Andrzej Toth, kanclerz Uniwersytetu Ekonomicznego w Pradze.
- Dla naszego czasu, dla Europy, dzisiaj, kiedy tyle sił sprzysięga się przeciw chrześcijaństwu i kiedy lansuje się sposób myślenia i postępowania taki, jakby Pana Boga nie było, J. Esterházy staje się przypomnieniem, jak trwać, jak być odbiciem Chrystusa dla innych, jak być światłem pośród tych ciemności, które chcą ogarnąć narody żyjące w tej części kontynentu europejskiego i które są przeniknięte tradycją chrześcijańską, chrześcijańskimi korzeniami i przekonaniem, jak wielokrotnie powtarzał św. Jan Paweł II, że jedynie Chrystus jest kluczem do zrozumienia naszego człowieczeństwa - powiedział metropolita krakowski.
Hrabia Esterházy urodził się 14 marca 1901 r. w majątku rodzinnym Nyitraúljak na Górnych Węgrzech (potem Uljak, obecnie Vel’ke Zálužie na Słowacji). Jego matka Elżbieta była Polką, córką hr. Stanisława Tarnowskiego, galicyjskiego polityka konserwatywnego i historyka literatury, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Rodzice poznali się w Krakowie i tam w 1898 r. wzięli ślub w kościele felicjanek. Po I wojnie światowej hrabia János gospodarował w majątku w Uljaku, który znalazł się poza granicami Węgier, zaangażował się w działalność polityczną mniejszości węgierskiej w powstałym państwie czechosłowackim. Był m.in. przywódcą węgierskiej Krajowej Partii Chrześcijańsko-Społecznej i Zjednoczonej Partii Węgierskiej, posłem do parlamentu czechosłowackiego, a potem słowackiego.
Po wybuchu wojny w 1939 r. niósł pomoc Polakom przedzierającym się przez teren Słowacji na Węgry i dalej do Francji. Prezydent Rzeczypospolitej Lech Kaczyński odznaczył go w uznaniu tych zasług orderem Polonia Restituta.
- Esterházy wyciągał ludzi z aresztów słowackich, przewiózł także z Ungvaru do Budapesztu gen. Kazimierza Sosnkowskiego i pośredniczył w jego spotkaniu z regentem Węgier Mikloszem Horthym. Pomagał także Żydom. Co najmniej kilkuset z nich zawdzięcza mu ocalenie życia. W 1942 r., jako jedyny poseł, nie zagłosował w parlamencie słowackim za ustawą umożliwiającą deportację osób pochodzenia żydowskiego - przypomniał prof. Molnár.
W kwietniu 1945 r. Esterházy został aresztowany w Bratysławie przez sowiecką bezpiekę, wysłany do Moskwy i skazany na 10 lat łagru. W międzyczasie na Słowacji skazano go na śmierć. Sowieci przekazali w 1949 r. ciężko już chorego na gruźlicę więźnia do dyspozycji władz komunistycznej Czechosłowacji. - Wyrok śmierci zamieniono na dożywocie i Esterházy kontynuował swoją więzienną kalwarię. Ostatnim miejscem uwięzienia był Mirov na Morawach. Tam wycieńczony chorobą zmarł 8 marca 1957 r. - mówi prof. Molnár.
O brata dbała z oddaniem w trakcie jego pobytu w więzieniu siostra Maria, która wyszła za mąż za polskiego ziemianina Franciszka Mycielskiego, i - schroniwszy się w 1944 r. wraz z mężem i dziećmi w Uljaku - pozostała tam do 1958 r., gdy powróciła do Polski. Dzięki jej zapiskom i ocalałym notatkom więziennym brata można się przekonać m.in. o jego ówczesnym głębokim życiu wewnętrznym. Maria Mycielska przez prawie 20 lat, aż do śmierci w 1975 r., próbowała bezskutecznie uzyskać zgodę na wydanie prochów brata. Dopiero w 2007 r. ślady prochów Esterházy'ego, przemieszane z innymi prochami ofiar komunizmu, zostały odkryte na cmentarzu w Pradze. Urnę z symbolicznymi prochami przekazano rodzinie. Pochowano ją uroczyście we wrześniu 2017 r. w mauzoleum wybudowanym przez Boldizsara Paulisza w Alsóbodok (Dolnych Obdokowcach) na Słowacji. W pogrzebie wziął udział m.in. abp Jędraszewski.