W koszalińskim pokoju zagadek zginęło w pożarze pięć nastolatek. Koszalinianie są zszokowani, na miejsce zdarzenia przybywają rodziny ofiar.
Komenda Miejska Policji w Koszalinie 4 stycznia ok. godz. 17 otrzymała zgłoszenie, że w tzw. escape roomie (czyli zamkniętym pomieszczeniu, w którym odbywa się kilkuetapowa gra zespołowa) przy ul Piłsudskiego, doszło do pożaru. Niestety, wewnątrz znajdowali się uczestnicy gry. To pięć nastolatek, które poniosły śmierć oraz mężczyzna przebywający obecnie w koszalińskim szpitalu.
Z informacją o pożarze po służby miejskie zadzwoniła prawdopodobnie właścicielka lokalu. Pierwsza na miejsce przybyła straż pożarna. Po dogaszeniu ognia okazało się, że wewnątrz znajduje się pięć ciał.
Z pierwszych ustaleń wynika, że przyczyną zaprószenia ognia mogła być butla gazowa, to jednak - jak informuje podkomisarz Monika Kosiec, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie, sprawa wymaga dalszego śledztwa.
Policja zabezpieczyła miejsce zdarzenia, obecne są jednostki straży pożarnej, pracują tam również specjaliści. Policja nie potwierdziła jeszcze tożsamości ofiar i ich dokładnego wieku. Czeka na ustalenie technika kryminalistyki.
Do rodzin ofiar, które zgłaszają się na miejsce tragedii, został skierowany psycholog.
Właścicielka obiektu jest obecna na miejscu wypadku i czeka na przesłuchanie. Wokół miejsca zdarzenia gromadzą się zszokowani koszalinianie.
- Będziemy dalej wyjaśniać, co było przyczyną pożaru, jak do niego doszło, co było przyczyną zaprószenia ognia i dlaczego tak się stało, że te osoby nie wydostały się i zostały wewnątrz tego budynku - poinformowała podkom. M. Kosiec.
Czytaj także: