Swego czasu Ernest Hemingway popełnił takie oto zdanie : „Powiedz mi, kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś.” Gdyby tylko na takiej podstawie oceniać bohaterów dzisiejszej historii, to bez wahania należałoby powiedzieć – święci. Święci, bo mieli świętych przyjaciół.
Św. Bazyli Wielki i św. Grzegorz z Nazjanzu brewiarz.pl Swego czasu Ernest Hemingway popełnił takie oto zdanie : „Powiedz mi, kim są twoi przyjaciele, a powiem ci, kim jesteś.” Gdyby tylko na takiej podstawie oceniać bohaterów dzisiejszej historii, to bez wahania należałoby powiedzieć – święci. Święci, bo mieli świętych przyjaciół. Ba, mieli nawet święte babki, rodziców, braci i siostry. Tak, tak... to wyjątkowy fakt w dziejach całego Kościoła. Ale my mamy jednak dzisiaj skupić się na przyjaźni, która łączyła dzisiejszych patronów. Przyjaźni, która zaowocowała chwałą nieba, ale wcześniej, jeszcze na ziemi wydała piękne owoce. Oczywiście, żeby doszło do zawiązania się przyjacielskiej więzi musi być spotkanie – konkretne lub, jak to się naukowo mówi, zapośredniczone na przykład w listach. Znamy przecież z historii przyjaźnie jak najbardziej korespondencyjne. Jednak ta dzisiejsza, to przyjaźń szkolna, a właściwie studencka. Dwóch młodych ludzi – jeden z Cezarei Kapadockiej, drugi z Nazjanzu – trafia razem do Aten, gdzie zasiadają wspólnie w szkolnej ławie. Jest rok 352. Warto wspomnieć, że wspólnie z nimi studiuje także Julian, późniejszy cesarz rzymski zwany Apostatą, bo gdy sięgnął po władzę zadekretował powrót do pogaństwa. Wniosek? To, że przyjaźnisz się ze świętymi, nie oznacza od razu, że sam się nim staniesz. Potrzeba jeszcze osobistej decyzji, by pójść za Chrystusem. Dzisiejsi patroni taką właśnie decyzję podjęli i na tej trudnej drodze postanowili się wspierać. I choć ich drogi po szkole się rozeszły – obaj powrócili do swoich rodzinnych miast, by podjąć wynikające z rodzinnych zobowiązań zadania – to chrzest przyjęli w tym samym roku 358. I w tym samym stopniu chrzest ten ich odmienił. Ten, który mieszkał w Cezarei Kapadockiej, postanowił poświęcić się życiu zakonnemu : rozdał więc swoją majętność ubogim i założył pustelnię w Neocezarei. Ten zaś, który pochodził z Nazjanzu, porzucił swoje obowiązki i do owej pustelni przybył. Dane im tam były być może jedynie dwa lata wspólnej ascezy, modlitwy i naukowej pracy nad komentarzami Orygenesa do Pisma Świętego. Tylko dwa lata absolutnego duchowego i intelektualnego zjednoczenia, w którego centrum była miłość do Chrystusa, zanim upomniał się o nich świat i każdy ruszył by dopełniło się jego powołanie. Ale te dwa lata wystarczyły, by potem powstały rzeczy wielkie. Na przykład oparta na doświadczeniu tego czasu reguła życia zakonnego niczym braterskiej wspólnoty, dzielącej swój czas na ascezę, medytację oraz służbę Kościołowi. Nie tylko w sensie działalności duszpasterskiej czy charytatywnej, ale wręcz poprzez naukę wiary. Bo najważniejszym dla Kościoła owocem przyjaźni owych dwóch patronów było ustalenie treści dogmatu o Trójcy Świętej ( "jedna natura, trzy hipostazy" - jeden Bóg w trzech Osobach ). Dziś wyznajemy ten dogmat niemal automatycznie robiąc znak krzyża i wypowiadając słowa „W imię Ojca, i Syna, i Ducha Świętego”, ale nie od rzeczy byłoby akurat dzisiaj pamiętać przy tej okazji o bohaterach tej opowieści. Czyli o kim? O św. Bazylim Wielkim, metropolicie Cezarei, prawodawcy Wschodniego monastycyzmu, oraz św. Grzegorzu z Nazjanzu, patriarsze Konstantynopola, poecie, pisarzu i pustelniku.